poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 5.



- Cześć, Nathan – spojrzałam w bok, ale nigdzie nie było śladu po Ashtonie. Znikał zawsze wtedy, kiedy był potrzebny.
- Co ty tu robisz? – Uśmiechnął się, o nie, nie dam się na to nabrać.
- Gdybyś miał mózg, zauważyłbyś, że tutaj pracuję. – Westchnęłam i wzięłam jego płyty, by nabić cenę.
- Oj nie bądź taka wredna, chciałem być miły.
- To zapłać za płyty, weź je i bądź miły gdzie indziej.
- A może będziesz trochę milsza i powiesz mi, czy dodajecie coś w pakiecie do tych płyt? – Złapał mnie za nadgarstek i mocno zacisnął na nim palce. – Może jakieś prywatne usługi?
- Puszczaj mnie. – Próbowałam mu się wyrwać, ale nie miałam na to siły.
- Wiem, że za mną tęsknisz i chcesz naprawić to, co zepsułaś. – Przybliżył twarz do mojej.
- Ja zepsułam? Przecież to ja z tobą zerwałam. Oszalałeś.
- Może w końcu dasz mi to, czego nie chciałaś mi dać, kiedy byliśmy razem? – Zacisnął zęby, patrzył na mnie z wściekłością i wyższością, jakbym była jego zabawką. Pewnie właśnie za nią mnie uważał. 

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, pojawił się Ashton i wszedł mi w słowo. 

- Słuchaj koleś, jeśli w tej chwili jej nie puścisz, to porozmawiamy inaczej, a uwierz mi, nie chcesz tego. – Złapał jego rękę i oswobodził mnie z uścisku Nathana. 

Rozmasowywałam obolałe miejsce i patrzyłam na reakcję mojego byłego chłopaka. Zrobił się czerwony jak rozgrzany piec, a jego nozdrza rozszerzyły się do granic możliwości, jeszcze chwila a poszedłby z nich dym, ciemny jak jego wnętrze. 

- Co, teraz jemu dajesz, tak? – Zaśmiał się złośliwie, ale było w tym śmiechu słychać nutkę rozczarowania. Potem zapłacił za płyty, zabrał je i wyszedł. Miałam nadzieję, że już nigdy więcej nie spotkam go na swojej drodze.

Ashton odprowadził go wzrokiem, aż drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem. Od razu przeniósł swoje spojrzenie na mnie. 

- Znasz tego kolesia? O czym on mówił? – Zniknął na chwilę, ale szybko wrócił z krzesłem, które postawił obok mojego i na nim usiadł.
- To mój były chłopak. – Nie chciałam o tym rozmawiać, ponieważ było to trochę krępujące, a Ashtona znałam zaledwie kilka dni.
- Masz niezły gust. – Lekko się skrzywił.
- Słuchaj, popełniłam w życiu niejeden błąd, ale on był największym i jakoś nie mam zamiaru słuchać, jak ktoś ze mnie kpi, jaki to ja mam wyśmienity gust. – Ashton zrobił zdezorientowaną minę.
- Ej, spokojnie, nie chciałem cię urazić, źle wyszło. Wiesz, jeśli chcesz, możesz mi powiedzieć, jak było.  Jeśli nie, to zrozumiem, ale nie ma klientów i oboje nie mamy co robić, więc może się trochę poznamy. – Wzruszył ramionami.
- Poznawanie zaczynasz od bardzo neutralnych tematów, ale w sumie, co mi szkodzi. Było, minęło. – Przejechałam ręką po włosach i spojrzałam na chłopaka siedzącego naprzeciw mnie.
- Wiesz, poznałam go w drugiej liceum, wtedy wydawał się być naprawdę fajnym kolesiem.
- Wydawał się być. – Wtrącił.
 - Kurde, Ashton, nie przerywaj mi. – Klepnęłam go w ramię i kontynuowałam mojego wywody. – To była taka licealna miłość, a jak wiadomo praktycznie każdy chciałby ją przeżyć. Po prostu się w nim zadurzyłam, a kiedy człowiek się zakochuje, nie widzi wad drugiej osoby, prawda? Idealizowałam go, choć ludzie mówili mi różne rzeczy. Nie chciałam ich wtedy słuchać. – Zamilkłam na chwilę, bo nie wiedziałam, czy to kontynuować.
- Mów dalej. Słucham cię.
- Tak, tak. W końcu jakoś tak wyszło, że się spotkaliśmy parę razy i byliśmy parą. Wtedy wydawało mi się, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Miałam dobre oceny, chłopaka, czego mi było więcej trzeba. Wszystko było fajnie do czasu, gdy chyba po pół roku związku zaczynałam zauważać, jaki był naprawdę. A to co ludzi zwykli mi mówić, okazało się prawdą. Na początku nie chciałam w to wierzyć, ale kiedy pierwszy raz mnie uderzył, nie mogłam dłużej zaprzeczać.
- Co zrobił? – Ashton się trochę zdenerwował.
- Ej, nie denerwuj się, przecież nie o ciebie tu chodzi.
- Tak, ale jak można uderzyć dziewczynę! Takich rzeczy się po prostu nie robi.
- Mniejsza o to. Pokłóciliśmy się, ale nadal nie zerwaliśmy. Ludzie mówili, że mnie zdradza, ale znowu im nie uwierzyłam, a powinnam była. I pewnego dnia zobaczyłam go z inną. – Głos mi się załamał i przez chwilę nie mogłam nic powiedzieć. Zachciało mi się płakać, więc opuściłam głowę i przyłożyłam dłonie do twarzy, po czym głęboko odetchnęłam. Oczywiście nie tęskniłam za nim, ale ból tamtych wspomnień nie dawał o sobie zapomnieć. 

- Jeśli nie dasz rady, zrozumiem. – Położył swoją dłoń na moim ramieniu i lekko się schylił, by spojrzeć na moją twarz, której i tak nie mógł zobaczyć. 

Wyprostowałam się, przełknęłam ogromną gulę smutku i zażenowania, która podchodziła mi do gardła, po czym mówiłam dalej. 

- W jednej chwili po prostu pękło mi serce. Poczułam, jakby ktoś wyrwał je gołymi rękoma. 

Choć nie był idealny, to coś do niego czułam, to był mój pierwszy prawdziwy chłopak i chciałam wierzyć, że on też coś do mnie czuł. Wydaje mi się, że byłabym wtedy z każdym, który okazałby mi choć odrobinę zainteresowania. Można powiedzieć, że byłam zakompleksiona po same uszy, a moja samoocena sięgała dna, więc jego zainteresowanie mną, było dla mnie przełomem. Jakimś punktem odniesienia. 

- Kochałaś go? – Spojrzał na mnie z zainteresowaniem, widać było, że naprawdę chciał o tym rozmawiać.
- Już na długo przed przyłapaniem go na pierwszej zdradzie nie kochałam Nathana, ale kurczowo trzymałam się tego, co było między nami, nawet jeśli było to coś nieprawdziwego.
- No i wtedy z nim zerwałaś?
- Nie, nie powiedziałam mu o tym, że wiedziałam, a kiedy ludzie mówili, kazał mi ich nie słuchać. Łatwo było słuchać kłamstw, kiedy znało się prawdę. Wtedy miałam jeszcze nadzieję, że to tylko raz, ale dobre ptaszki cały czas ćwierkały. Ludzie w szkole się śmiali, inni mi współczuli, ale wiesz dlaczego ten związek na dobre się skończył?
- Nie i nawet nie śmiem zgadywać. – Wydaje mi się, że Irwin był zaskoczony dlaczego tak długo to trwało.
- Pewnie słyszałeś jego słowa… „-Co, teraz jemu dajesz, tak?” – zrobiłam cudzysłów z palców.
- Żartujesz – otworzył usta ze zdziwienia i siedział tak przez kilka minut, więc po prostu zamknęłam mu buzię.
- Kiedy mu odmówiłam, powiedział, że może i ja mu nie dałam, ale każda inna robiła to z chęcią, więc sam się wtedy do wszystkiego przyznał. Później dodał tylko, że kiedyś za nim zatęsknię i przyjdę do niego na kolanach. Najgorszy rok mojego życia w skrócie.
- Faceci to świnie… Nawet ja jestem świnią, ale takiego czegoś bym nie potrafił zrobić. 
- Dobrze, że chociaż umiesz się do tego przyznać. Może miał za dużo w dupie, jak to mawia moja mama i ciągle mu było mało.
- Obiecuję ci, że jak go jeszcze kiedyś tutaj zobaczę, to nie wyjdzie stąd w jednym kawałku. – Zacisnął pięści, aż mu kostki pobielały.
- Ashton, spokojnie – położyłam swoją chłodną dłoń na jego rozpalonych pięściach.
- Ok, już jest ok. – Wziął głęboki oddech i na mnie spojrzał. – Chyba wypada, żebym teraz ja coś opowiedział. – Uśmiechnął się.
- Nie, nie musisz.
- No jak już tak sobie rozmawiamy, to dlaczego nie – zaśmiał się, a raczej zarechotał w ten swój najśmieszniejszy sposób. W sumie nie mogłam wtedy wiedzieć, że to był jego najśmieszniejszy śmiech, ale później okazało się, że trafiłam w dziesiątkę.
Szerzej się uśmiechnęłam, a on jak zawsze czujny, spojrzał się na mnie i pokiwał mi palcem przed nosem, żebym się nie śmiała. 

- To mój taki mały sekret, ale kiedyś muszę go komuś zdradzić.
- Nie, czekaj, zgadnę! Jesteś dziewczyną, która czuła się chłopcem i przeszedłeś zmianę płci? – Wycelowałam oba palce wskazujące w jego stronę i zrobiłam przygłupią minę.
- Co? Oszalałaś? Jestem stuprocentowym facetem – wybuchł śmiechem. – Jak nie wierzysz, mogę ci pokazać. – Zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
- Nie musisz, wierzę na słowo. No to mów. – Skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam na jego sekret, jak to określił.
- Tak naprawdę nigdy nie byłem w związku, jeśli już jesteśmy w tym temacie. – Wzruszył ramionami i wykrzywił lekko usta.
- Żartujesz, nie wierzę ci! – Zeskoczyłam z krzesła, bo ta informacja naprawdę mnie zaskoczyła. Niech nie wciska mi kitu, że taki grzeczny i fair wobec kobiet, bo byłam pewna, że miał niejedną.
- Chodzi mi o to, że nigdy nie byłem z kimś tak naprawdę, wiesz o co mi chodzi.
- No nie bardzo. – Zmrużyłam oczy, jakbym chciała mu się lepiej przyjrzeć. – Wiesz, bycie z kimś tak naprawdę to chyba trochę względne pojęcie, każdy może to interpretować inaczej, więc proszę, tłumacz mojej głupiej głowie. – Znowu się zaśmiał, a ja się tylko uśmiechnęłam, bo przez ten krótki czas zdążyłam polubić ten śmiech.
- Miałem tam kilka dziewczyn, ale to było tylko chwilowe zauroczenie i chyba nawet miesiąca z nimi nie wytrzymałem, nie kochałem ich.
- A wiązałeś się z nimi, bo?
- Podobały mi się, jak większość, jestem wzrokowcem. Chyba chciałem zobaczyć, czy później poczuję do nich coś więcej – poprawił bandankę, która lekko zjechała mu na oczy.
- Rozumiem, to i tak masz więcej na koncie, niż ja – zaśmiałam się.
- Ale z długością ty wygrywasz. 

Chłopak chciał się obrzucić na krześle, ale chyba zapomniał, że nie było ono obrotowym krzesłem i prawie spadł na podłogę, a ja popłakałam się ze śmiechu. Wyglądał komicznie, kiedy trzymał się lady i próbował wyprostować. Jego kręcone włosy sterczały w każdą stronę, jak zawsze chyba, chociaż wcześniej nie miałam okazji im się tak dobitnie przyjrzeć. 

- Żyję, nic się nie stało! Odwołaj pogotowie, albo nie, tobie jeszcze może się przydać. – Wstał, poprawił swoją kamizelkę, otrzepał z ramion niewidzialny kurz i przeszedł na drugą stronę lady.
- Dlaczego ty zawsze się ze mnie śmiejesz?
- Bo jesteś śmieszny.
- Nigdy nie mów chłopakowi, że jest śmieszny albo miły, to może wiele zepsuć. – Pokazał na mnie palcem, po czym od tak wyszedł ze sklepu, zanim zdążyłam zapytać, gdzie się wybiera.

 Za bardzo się tym nie przejęłam i wróciłam do swojej pracy, czyli siedzenia na krześle i kręcenia się na nim w kółko, aż robiło mi się niedobrze. 

Poza naszą rozmową nie wydarzyło się już nic godnego mojej uwagi, więc siedziałam grzecznie na krześle i wykonywałam swoją pracę jak najlepiej. 

Zbierałam się już do domu, kiedy Ashton zapytał, czy mnie podwieźć, oczywiście się zgodziłam, ponieważ nie miałam nawet najmniejszej ochoty, by tłuc się autobusem. 

Wsiadłam na miejsce pasażera i niepotrzebnie porównałam jego wóz z moim, ponieważ tak naprawdę nie było czego porównywać, nie oszukujmy się. 

Irwin odpalił silnik i opuścił miejsce parkingowe obok sklepu, już chciałam mu tłumaczyć, gdzie mnie zawieźć, kiedy uświadomiłam sobie, że już kiedyś u mnie był, nawet dwa razy. 

- Zajmujesz się jeszcze czymś poza pracą w sklepie? – Spojrzałam na niego, ale był zbyt skupiony na drodze, żeby oderwać od niej wzrok.
- Myślisz, że mam na coś innego czas?
- Czasami znikasz załatwiać jakieś sprawy, więc pomyślałam, że może jeszcze gdzieś dorabiasz.
- Nigdzie nie dorabiam. Mam wystarczająco dużo kasy, żeby nie musieć. – W jednej chwili strasznie się zdenerwował i wiedziałam, że kontynuowanie tej rozmowy nie miało najmniejszego sensu. 

Wysiadłam z samochodu, pożegnałam się i potruchtałam do domu. Mama oczywiście miała milion pytań. Czy ona nie zamierzała dać mi z tym spokoju?


Kolejne dni mijały bez przeszkód, dobrze dogadywałam się z Ashtonem, a Nathan na szczęście już więcej nie pojawił się w sklepie. 

Mogłabym rzec, że było naprawdę dobrze. Miałam fajną pracę, znajomego i mnóstwo świetnych książek do przeczytania. Codziennie nosiłam ze sobą notes, który dostałam od rodziców, ale rzadko miałam czas na to, by coś w nim zapisać, ponieważ, kiedy nie było klientów rozmawiałam z Ashtonem dosłownie o wszystkim. Z przykrością i wyrzutami sumienia musiałam przyznać, że na samym początku myślałam, iż jest on tylko kolejnym płytkim i zadufanym w sobie kolesiem. Okazało się jednak, że miał ciekawe poglądy na świat, ale przede wszystkim mówił z sensem. 

Przez dłuższy czas brakowało mi takiego kogoś, znajomego, z którym mogłam zmarnować trochę czasu i nie mieć z tego tytułu wyrzutów sumienia. 

*********
Cześć, od razu mówię, że kolejny będzie niedługo, a co do rozdziału, mam nadzieję, że się spodoba ;d 

1 komentarz: