wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 14.



Miałam na późniejszą godzinę do pracy, więc niespiesznie zeszłam po schodach i usiadłam przy kuchennym stole obserwując, jak mama krzątała się po kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym podeszłam do kobiety, ponieważ musiałam coś zjeść, żeby nie umrzeć z głodu przez resztę dnia. Otworzyłam lodówkę, chwilę pokręciłam nosem i ją zamknęłam, bo nie znalazłam w niej nic ciekawego, pomińmy fakt, że była wypełniona po same brzegi. Było wszystko, tylko nie to na co miałam aktualnie ochotę. Na co ją miałam? Sama tego nie wiedziałam, ale zawartość lodówki nie spełniła moich oczekiwań. Podeszłam więc do szafki, wyjęłam z niej miskę, drugą ręką zaś otworzyłam szufladę, która była tuż przy moim udzie i wyciągnęłam łyżkę. Podeszłam jeszcze do lodówki po mleko i usiadłam przy stole. Nasypałam czekoladowe kuleczki do miski i zalałam zimnym mlekiem, mama tylko pokręciła głową z dezaprobatą i poszła do salonu, zapewne pościerać kurze. 

Wróciłam na górę po swoją torbę, do której wpakowałam kolejną książkę z serii zaczętych, ale nie dokończonych, ponieważ na horyzoncie pojawiła się inna książka, którą koniecznie musiałam zacząć czytać. Takim oto sposobem miałam jakieś dziewięć książek do przeczytania, z których każda była zaczęta, zazwyczaj przeczytana do połowy. Nic na to nie mogłam poradzić, mój nawyk nigdy się nie zmieniał, choć często z nim walczyłam. Próbowałam przeczytać jedną książkę, ale nie dawałam rady i zaczynałam kolejną, lub po prostu kupowałam trzy inne, które idealnie wpasowywały się w mały stosik stojący pod oknem. Niedługo będę mogła wybudować z nich mur. 

Wyszłam dość wcześnie, więc postanowiłam się przejść, spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził, a mnie był naprawdę potrzebny. Mogłam przemyśleć wszystko, o czym chciałam porozmawiać z Ashtonem. Ułożyłam w głowie mowę i zadbałam o każdy, nawet najmniejszy szczegół, żeby o niczym nie zapomnieć. Dzień był naprawdę ładny, słońce świeciło niemalże uśmiechając się do przechodniów i zarażając ich pozytywnym nastawieniem. Na niebie nie było widać ani jednej chmurki, a wiatr był znikomy. Do sklepu weszłam w lepszym nastroju niż sama się tego spodziewałam. Uśmiechnięta zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Obróciłam się jeszcze raz wokół własnej osi, by upewnić się, że Ashton nie ukrywał się za którymś z regałów. Sklep był pusty, ale po chwili udało mi się usłyszeć jakieś chichoty dochodzące z zaplecza i na pewno nie był to śmiech Irwina. Zdziwiona i zaskoczona powoli udałam się w tamtą stronę, kiedy byłam już blisko nagle wszystko zamilkło, więc stanęłam na szczycie maleńkich schodów i wmurowało mnie w podłogę, dosłownie. Ashton całujący się z Amber na zapleczu, to był dopiero widok…

Coś nieznacznie zakuło mnie w okolicach serca, a cały mój entuzjazm ulotnił się jak powietrze ze starego balonika. Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Stałam tam z wybałuszonymi oczyma i nie wiedziałam co zrobić. Odezwać się, czy może odejść, usiąść za ladę i udawać, że niczego nie widziałam? Zanim zdążyłam zorientować się co robię, odezwałam się, oczywiście niepotrzebnie. 

- Ponoć nie zniżasz się do takiego poziomu. – Kiedy usłyszał mój głos zaprzestał łapczywego całowania Amber, a raczej pożerania jej twarzy i nadal z zamkniętymi oczyma stał jak słup soli. Kiedy je otworzył i spojrzał na mnie, od razu odepchnął od siebie dziewczynę. Oh, jakie to zabawne.
- Emma, a co ty tutaj robisz? – Nie wiedziałam, czy tak dobrze udawał zażenowanego, czy naprawdę był. Nie chciałam w to wnikać.
- Przyszłam d pracy, ale widzę, że świetnie sobie beze mnie radzisz, także radź sobie tak przez cały dzień. Cześć, Ashton. – Odwróciłam się na pięcie, zacisnęłam mocno powieki i lekko zawiedziona opuściłam sklep. Pogoda nadal była piękna, ale mnie nie chciało się nawet uśmiechać. 

Co ja sobie wyobrażałam? Że Ashton chociaż trochę mnie lubił? Po co w ogóle odstawiał tę szopkę z Amber, która to niby nie była w jego guście… Po co ty wszystko było? Zdołowana pokonywałam jak najszybciej kolejne metry dzielące mnie od domu. Nie oglądałam się za siebie, nie chciałam. Jedyne czego pragnęłam to położyć się do łóżka i zniknąć pod kołdrą cicho szlochając. Naprawdę zabolał mnie tamten widok i właśnie to najbardziej mnie wtedy przerażało. Dlaczego musiałam coś poczuć akurat do Ashtona? Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Jak mogłam pomyśleć, że mógł mnie lubić trochę bardziej niż dobrą koleżankę? Jak mogłam w ogóle tak pomyśleć, jak… 

Ze spuszczoną głową weszłam do domu nie zwracając uwagi na mamę, która pytała dlaczego nie jestem w pracy. Wyminęłam ją i poszłam na schody, po czym natychmiast zamknęłam się w swoim pokoju przekręcając klucz w zamku. 

Opadłam na łóżko i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Potrzebowałam z kimś porozmawiać, ale zazwyczaj robiłam to z Ashtonem, a on był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć tamtego dnia. Wyjęłam telefon z torby i zauważyłam dziesięć nieodebranych połączeń od Irwina oraz kilka smsmów, na które nawet nie spojrzałam. Położyłam komórkę obok swojej głowy na łóżku i wpatrywałam się w sufit, jakbym za moment miała się obudzić. Z Luke’iem nie chciałam o tym rozmawiać, Calum odpadał, ponieważ z nim dogadywałam się najmniej, pozostawał tylko Michael, z którym, swoją drogą, miałam bardzo dobry kontakt. Usiadłam na łóżku krzyżując nogi i odetchnąwszy kilka razy wybrałam numer Clifforda. Próbowałam udawać, że wszystko było w porządku, ale Mike jakimś cudem wyczuł, że coś było nie tak, jak powinno. Zgodził się do mnie przyjechać w przeciągu piętnastu minut. Chodziłam po pokoju zastanawiając się co mu powiedzieć, ale pewnie wszystko prędzej czy później ze mnie wyciągnie, więc odpuściłam sobie układanie regułek. Usłyszałam, jak mama mnie wołała, więc wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, by otworzyć drzwi. Kobieta musiała mu je zamknąć przed nosem…

-Cześć, Michael, wchodź. – Uśmiechnęłam się od niechcenia i gestem ręki pokazałam, by wszedł do środka. Uczynił to niemal natychmiast niepewnie patrząc na moją mamę. Zaprowadziłam go do mojego pokoju i jeszcze na chwilę podeszłam do kobiety siedzącej wtedy w kuchni.
- Czemu zamknęłaś mu drzwi przed nosem? – Założyłam ręce na biodra i nieznacznie potupywałam nogą, tego było za wiele jak na jeden dzień.
- Czy ty widzisz, jak ten chłopak wygląda? – Zrobiła wielkie oczy i patrzyła na mnie z wyrzutem.
- To, że ma kolorowe włosy, to nie twoja sprawa. – Skierowałam się w kierunku schodów i próbowałam już nie słuchać kobiety.
- Pewnie ma jeszcze tatuaże! – Krzyknęła na odchodne, a ja zaśmiałam się w duchu. Gdyby tylko zobaczyła Ashtona… 

Weszłam do pokoju targana sprzecznymi emocjami, ale jak już go tutaj ściągnęłam, to przecież nie wygonię, nie będę zachowywać się jak własna matka. 

- Mam nadzieję, że nie robiłeś niczego ważnego. – Podrapałam się po głowie i zamknęłam drzwi.
- No coś ty, co ja mam ważnego do roboty, oglądałem film. – Zaśmiał się, ale nie wiedziałam, czy był to beztroski śmiech, czy też może śmiech z odrobiną żalu, jakby jego życie było nudne. – Coś się stało, prawda? – Spojrzał na mnie tym razem bardzo poważnym i stanowczym wzrokiem. Usiadłam obok chłopaka na łóżku i przez chwilę wpatrywałam się przed siebie, po czym przeniosłam spojrzenie na Michaela.
- Wydaje mi się, że nigdy was nie zrozumiem.
- Nas?
- Facetów – wywróciłam teatralnie oczami, a Michael zachichotał. – To nie jest śmieszne! – Klepnęłam go w ramię.
- Dobrze, już słucham, o co chodzi? – Rozejrzał się po moim pokoju.
- Raz mówicie, że dziewczyna nie jest w waszym guście, w ogóle nie wasz poziom, a innego dnia się z nią całujecie. Naprawdę, nie potrafię tego zrozumieć. – Spuściłam głowę, bo oczy mnie zakuły, a przecież nie mogłam się rozpłakać z tak błahego powodu.
- Whoa, czekaj – rozłożył ręce – co dokładnie zaszło?
- Trochę mi głupio, ale chodzi o Ashtona. – Spojrzałam na swoje dwie różne skarpetki, które nijak do siebie pasowały.
- Wszyscy to wiemy – westchnął i położył mi dłoń na plecach.
- Słucham?
- Ciągle spędzacie razem czas i takie tam. Nie trudno się domyślić, aż takim idiotą nie jestem, Emma. – Uśmiechnął się, a ja automatycznie uczyniłam to samo.
- No to chodzi o to, że przyszłam dzisiaj do pracy, nikogo nie było w sklepie, więc poszłam na zaplecze. No i Ashton tam był, całował się z Amber. – Głos mi się lekko załamał, ale za wszelką cenę się powstrzymywałam, ponieważ nie mogłam się złamać przy Michaelu.
- Co ty gadasz? Z Amber? – Wytrzeszczył oczy i przez kilka minut się we mnie wpatrywał. – Emma, on jest zazdrosny o Luke’a. – Zaśmiał się.
- Co? – Nie dowierzałam własnym uszom. – Przecież nic mnie z Luke’iem nie łączy!
- Ashton myśli co innego – westchnął, wstał z mojego łóżka i przeszedł się po pokoju. – Fajnie tu masz. – Cały czas patrzył na ściany, więc nie zauważył stosu książek nieopodal okna i się o niego potknął lądując twardo na zimnych panelach. Wybuchłam głośnym śmiechem, a chłopak tylko się krzywił i rozmasowywał obolałe kolano.
- Ja tutaj cierpię, a ty się śmiejesz. Podmuchaj! – Wystawił w moją stronę nogę, a ja zaniosłam się jeszcze głośniejszym śmiechem i zaczęłam brzmieć jak osioł, co bardzo Michael rozbawiło, bo zapomniał o swoim bolącym kolanie.
- Czemu twoja mama zamknęła mi drzwi przed nosem? – Czuł się trochę zażenowany, mogłam to wyczuć.
- Chyba nie spodobały jej się twoje włosy. – Poczochrałam je i z powrotem usiadłam na łóżku, a Mike zajął miejsce tuż obok przez co lekko stykaliśmy się udami.
- Nie martw się, mała. Ashton pewnie już tego pożałował. – Mrugnął do mnie, a ja tylko pokręciłam głową i się uśmiechnęłam.
- Michael?
- Tak?
- Mogę się do ciebie przytulić? – Nie odpowiedział, tylko zamknął moje wątłe ciało w objęciu. Wtuliłam się w niego kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi. – Zawsze się tak zachowujecie, jak jesteście zazdrośni?
- Czasami – zachichotał. – Potem i tak wszystko się układa. Wprawdzie ja też miałem kiedyś podobną wpadkę. Trochę się na mnie pozłościła, ale potem ciągle ją przytulałem, siedzieliśmy na kanapie, oglądaliśmy jakieś głupie filmy no i nadal się przytulaliśmy. – Zaśmiał się i wypuścił mnie z objęć. – Ashton też lubi się przytulać. – Puścił mi oczko, a ja trzepnęłam go w głowę.
- Twoja przyszła dziewczyna będzie prawdziwą szczęściarą.
- Dlaczego? – Zdziwił się i to bardzo. – Przecież tylko byśmy leżeli na kanapie i jedli – podrapał się po głowie.
- Znajdzie się taka, której to w zupełności wystarczy. 

Pożegnałam się z Cliffordem i odprowadziłam go do wyjścia, a moja mama zmierzyła go wzrokiem. Kiedy chłopak zniknął za zakrętem, zamknęłam drzwi i bez słowa przeszłam obok matki. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Chciałam przytulić się do Ashtona. 

*****
Cześć! Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to haha. 

sobota, 17 stycznia 2015

Liebster Blog Award.

Na początek powiem, że w ogóle się tego nie spodziewałam i to bardzo miłe z Twojej strony, naprawdę. Także dziękuję autorce tłumaczenia "I promise" za tę nominację ;)

1. Dlaczego zaczęłaś pisać? 

Wydaje mi się, że jest to dość długa historia. Wszystko zaczęło się tak dawno, że ciężko mi sobie przypomnieć najmniejsze szczegóły. Patrząc teraz na datę i aktualny rok, aż przechodzą mnie ciarki, że to zaczęło się ponad cztery lata temu. Za czasów podstawówki i początków gimnazjum miałam bzika na punkcie Jonas Brothers, jeju, jakie to śmieszne... No i tak sobie na onecie czytałam różne opowiadania z nimi w roli głównej i pewnego dnia po prostu naszła mnie myśl, że sama chciałabym coś takiego zrobić, choć wiedziałam, że najlepsza w tym nie byłam. Trzymałam tę myśl w sobie bardzo długo i pewnego dnia po prostu postanowiłam. Zaczęłam coś pisać, publikować to na onecie, o dziwo znalazły się osoby, które to czytały. I nie, nie było to o Jonasach, ich czasy dawno minęły. Mimo tego, iż wiedziałam, że moje pierwsze opowiadania były tak złe, że teraz bym je po prostu wyśmiała, to brnęłam w to dalej, bo trening czyni mistrza, prawda? Pisałam dosyć długo, a potem naszła mnie myśl, że to jednak nie dla mnie i dałam sobie spokój. Jednak w 2012 roku, kiedy to miałam swoje problemy i nie umiałam odnaleźć się w świecie i przez moment byłam zachwycona One Direction postanowiłam napisać coś o nich. To był dopiero początek 2012 roku i teraz zdaję sobie sprawę, że minęły już trzy lata, kiedy to zleciało... Chciałam uciec od złych myśli i stworzyć coś szczęśliwego, kiedy ja byłam najnieszczęśliwszą osobą na świecie. Musiałam czymś się zająć, żeby do końca nie zwariować. Takim sposobem napisałam dwa opowiadania o One Direction, ale moje zainteresowanie nimi szybko minęło i znowu postanowiłam skończyć z pisaniem. Śmieszne, ale prawdziwe. W połowie 2013 powróciłam z opowiadaniem o Janoskians ;) No i tak to się trzyma do tej pory, chyba nie potrafię się od tego uwolnić, nieważne ile razy bym rezygnowała. 

2.Ile masz lat?

Wydaje mi się, że jestem już dosyć stara, bo mam te 20 lat, które w żaden sposób mnie nie satysfakcjonują... Wprawdzie rocznikowo mam już 21 lat, co jest jeszcze bardziej przerażające. Nie chcę dorastać!

3.Od kiedy jesteś w 5SOSFam? :)

Moja przygoda z tymi najukochańszymi na świecie idiotami zaczęła się stosunkowo niedawno. Wydaje mi się, że to był jakoś maj 2014 roku. Nie ukrywam, że widziałam ich już wcześniej, zawsze gdzieś się przewijali, ale ja za każdym razem mówiłam sobie, że zobaczę ich kiedy indziej. No i w końcu doszło do tego momentu i po prostu nie mogłam uwierzyć, że nie zrobiłam tego wcześniej. 

4.Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?

Muzyka... Jeśli chodzi o tę kwestię, to mogę rzec, że słucham wszystkiego, ponieważ nie zamykam się na jeden gatunek. Muzyka jest zbyt piękna, żeby ją szufladkować. Co prawda niektórych gatunków w ogóle nie słucham, z innych podobają mi się może jakieś dwie piosenki, ale zawsze znajdzie się coś, co mnie zainteresuje, naprawdę. W większości słucham rocka i jego podgatunków, kocham klasykę, folk, indie, alternatywę. Jeśli chodzi o pop to większość mi nie podchodzi, ponieważ to w dużej mierze trzy słowa na całą piosenkę i na tym koniec, ale jeśli ma dobry tekst i mi się spodoba, to jestem skłonna słuchać tego bez przerwy przez tydzień. 

5.Czy Twoi znajomi wiedzą, że piszesz fanfiction?

Jedni wiedzą, inni nie. Chodzi o to, że np. moi przyjaciele, jakby to nazwać, z realnego życia nie mają o tym zielonego pojęcia, bo po prostu nie umiem im o tym powiedzieć, boję się, że mnie wyśmieją, lub będą na mnie dziwnie patrzeć. Poza tym jakoś nie mam potrzeby mówienia im o tym. Jeśli chodzi o osoby, które poznałam w internecie, często właśnie za sprawą opowiadań, to wiedzą. Wiedzą, że pisałam, jednak nie wszystkie wiedzą, że znowu do tego powróciłam. 

6.Co zamierzasz robić w przyszłości?

Bardzo dobre pytanie, na które kompletnie nie wiem jak odpowiedzieć. Oczywiście studiuję, ale co z tego wyjdzie, nie mam zielonego pojęcia. Kiedy byłam młodsza, miałam mnóstwo pomysłów na siebie, ale potem przyszło liceum, nagle przestałam w to wszystko wierzyć i nawet nie wiedziałam, na jakie studia iść. Dodatkowo miałam małe możliwości, ponieważ nie napisałam matur z kilku dodatkowych przedmiotów, więc wszystko mi się pokomplikowało, ale to nieważne, bo to kolejna, za długa i mało interesująca historia. Marzy mi się praca tłumacza, ale jeszcze mnóstwo pracy przede mną, ogrom nauki, z którą czasami nie nadążam. Marzy mi się napisanie książki, ale to marzenie ściętej głowy, bo najlepsza w pisaniu nie jestem i to wiem. Jeszcze długa droga przede mną i kto wie, czy cokolwiek mi się uda.

7.Ulubiony cytat?

 Na pewno nie mam jedno, więc napiszę kilka. 

"Czy jest coś piękniejszego na świecie od liter? To czarodziejskie znaki, głosy umarłych, cegiełki budujące cudowne światy, lepsze od naszego świata, pocieszyciele, towarzysze w chwilach samotności. Strażnicy tajemnic, głosiciele prawdy..."

"Umieć milczeć to prawie tyle, co zachować siebie na własność."

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto, z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."

"Lepiej być trzy godziny za wcześnie, niż o minutę za późno."

"It's better to be hated for what you are than to be loved for what you're not."

"Monsters are real, and ghosts are real too. They live inside us, and sometimes, they win."

Mogłoby być tego o wiele więcej, ale nie będę przynudzać. Zakończę to jedną z moich ulubionych łacińskich sentencji ;)

Per aspera ad astra. 

8.Uważasz się za osobę odważną?

Nie ;) Oczywiście zależy o co chodzi, czasami pod wpływem chwili robię rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła, bo bym się nad nimi zastanawiała, wymyśliła mnóstwo przeszkód w drodze ich realizacji i odpuściła. Jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie to już totalny ze mnie tchórz. Oczywiście jeśli jestem ze znajomymi i trzeba poznać kogoś nowego przychodzi mi to z łatwością, ale jeżeli byłabym sama, nigdy pierwsza bym nie zagadała... 

9.Zdradź mały spojler dotyczący twojego ff (może to być cytat lub nawet jakaś mało znacząca sytuacja/wydarzenie).

Co ja bym mogła napisać, żeby za dużo nie zdradzić haha, hmm... Mogę powiedzieć tyle, że nie lubię jak zbyt długo jest kolorowo i wszystko się układa, bo to po prostu nudne. Będzie kilka sytuacji, które na pewno się nie spodobają i mam wrażenie, że będzie chcieli mnie za to zabić. Powiem tyle, Irwin dostanie ostrzeżenie, nie za bardzo w to uwierzy, a potem Emma nieźle się przestraszy... Trochę bez sensu, ale no cóż, więcej nie mogę powiedzieć :D

10.Planujesz pisać jakieś inne ff oprócz FFS i 31?

Tak naprawdę to piszę jeszcze jedno o Michaelu, w sumie jest już ono napisane. Napisałam je w niecałe dwa dni, a raczej niecałe dwie noce, zajęło mi to może z 8 godzin. Można znaleźć je u mnie na wattpadzie ;) Nie będzie długie, po prostu zobaczyłam jedno zdjęcie i musiałam to napisać, wewnętrzna potrzeba ;) A jak skończę te dwa, to naprawdę nie wiem, czy coś powstanie. Chociaż w mojej głowie jest mnóstwo pomysłów i wiele piszę od tak dla siebie, więc kto wie :D

11.Jak podoba Ci się moje tłumaczenie? :)

Tłumaczenie bardzo mi się podoba, tylko mam jedną uwagę, którą dzisiaj umieściłam w komentarzu i wiesz czego się tyczy. Po prostu jeśli to ma być po polsku, to wolałabym, żeby i dialogi były tak pisane, ale to tylko moja drobna uwaga, jeden nieznaczący kaprys. Całość jednak bardzo mi się podoba i wiernie oddaje oryginał ;) 




Jeszcze raz dziękuję za nominację i naprawdę cieszę się, że podoba Ci się moje opowiadanie. To wiele dla mnie znaczy. 
Niestety ja nikogo nie nominuję, bo jeśli chodzi o czytanie ff to robię to wyłącznie na wattpadzie, poza tym piszcząc opowiadania czasami nie mam czasu na czytanie innych. Gdybym tylko kogoś miała do nominacji, zrobiłabym to bez wahania, ale w takim przypadku po prostu nie mam kogo ;)

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 13.



Przespałam prawie całą niedzielę. Ashton kilka razy do mnie dzwonił, ale nie odbierałam i nie byłam pewna dlaczego, natomiast mama cały czas wypytywała o imprezę. 

- I jak tam się bawiłaś?
- Było ok.
- A jak Ashton? – Uśmiechnęła się szeroko.
- Mamo, daj sobie z nim spokój.
- No już się nie denerwuj.

Siedziałam przy ladzie i czekałam na jakichkolwiek klientów, kiedy do sklepu wpadł spóźniony Ashton, mogłabym rzec, że naprawdę sporo spóźniony. 

- Czemu nie odbierałaś moich telefonów?
- Byłam zajęta. – Skłamałam.
- Następnym razem poważnie się obrażę, Emma!
- Ty i obrażanie? Minie ci po pięciu minutach i przybiegniesz do mnie z chichotem i ochotą na przytulanie.
- Jak ty mnie dobrze znasz! – Usłyszałam jego rechot i już wiedziałam, co to oznacza. Po chwili trzymał mnie w objęciach i delikatnie gładził moje włosy. Dlaczego? Nigdy wcześniej tego nie robił…
- Chłopaki mi powiedzieli. Przepraszam, że no wiesz…
- Już wszystko dobrze, Ashton. – Przytuliłam się trochę mocniej do szatyna tak, że mogłam usłyszeć bicie jego serca.
- Teraz jestem już spokojny. W ogóle, Luke o ciebie pytał. – Lekko się skrzywił.
- Czego chciał?
- Mówił, że do ciebie pisał, ale mu nie odpowiedziałaś. – Puścił mnie i zauważyłam, jakby trochę spochmurniał.
- Naprawdę? – Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i przejrzałam wiadomości, rzeczywiście. – Musiałam to przeoczyć. Wybacz, zadzwonię do niego. – Przeszłam koło Ashtona i wyszłam przed sklep. 

Wydawało mi się, że Luke naprawdę dał sobie ze mną spokój, ale po tej krótkiej rozmowie zrozumiałam, że chyba jeszcze nie do końca. Chciał się spotkać i porozmawiać, więc się zgodziłam. Musiałam z nim wszystko wyjaśnić, bo naprawdę nic do Hemmingsa nie czułam i nie mogłam pozwolić, by robił sobie niepotrzebną nadzieję. Dodatkowo Ashton obrażał się bez powodu, kiedy padało imię blondyna, nie wiem o co mu chodziło, ale musiałam się w końcu tego dowiedzieć. Weszłam do sklepu, a Irwin zmierzył mnie wzrokiem. 

- Czego chciał? – Podparł się po głowie i wyczekiwał na jakąś odpowiedź.
- Spotkać się. – Westchnęłam,  przecisnęłam się obok szatyna i usiadłam na swoim krześle.
- Zgodziłaś się? – Uniósł jedną brew ku sufitowi. Przepraszam, czy ja miałam pytać go o pozwolenie?
- Tak, dlaczego nie. – Wzruszyłam ramionami i przeniosłam spojrzenie na książkę, która leżała obok i po prostu prosiła się, bym rzuciła nią w Ashtona. 

Odwrócił się do mnie plecami, po czym poszedł na zaplecze i nie wychodził z niego prawie przez pół dnia. O co temu chłopakowi chodziło? Na głupie spotkanie nie mogłam pójść, bo co? Rozumiem, że Luke to jego przyjaciel, ale przecież nie miałam zamiaru mu go zabierać. W końcu teraz wszyscy byliśmy przyjaciółmi i zachowanie Ashtona było totalnie nie na miejscu. Nie wiedziałam, co się z nim działo, ale postanowiłam z nim porozmawiać, kiedy wrócę ze spotkania z Hemmingsem. Blondyn miał po mnie przyjść do pracy, kiedy skończy się moja zmiana. Do tego czasu pozostało tylko piętnaście minut, więc szybko schowałam książkę i notatnik do torby zostawiając ją na krześle i podbiegłam na zaplecze, by poinformować Ashtona, że wychodzę. 

- Ashton, skończyłam swoją zmianę, idź do sklepu! – Siedział na kartonach i wpatrywał się w swój telefon. Co się z nim działo? – Ashton? – Podeszłam bliżej, ale szybko schował komórkę do kieszeni i spojrzał na mnie gniewnym wzorkiem.
- No idź, pewnie Luke już na ciebie czeka.
- Irwin, co cię ugryzło? – Westchnęłam i udałam się w stronę wyjścia, za plecami usłyszała tylko ciche „nieważne”.

Byłam zdenerwowana i kiedy wyszłam przed sklep stając tuż naprzeciw Luke’a, nawet nie odpowiedziałam na jego „cześć”. Chłopak lekko się zmieszał, opuścił głowę i niepewnie powlókł się za mną. Ja tymczasem pędziłam przed siebie, jakby właśnie uciekał mi sprzed nosa ostatni autobus do „krainy szczęścia”. Zatrzymałam się i poczekałam na Hemmingsa, bo uświadomiłam sobie, że całkowicie go zlekceważyłam. 

- Cześć, Luke. Przepraszam, ale Ashton mnie wkurzył i po prostu… - Chłopak mocno mnie do siebie przytulił, a ja stałam z rozłożonymi rękoma i niepewnie, po chwili położyłam je na jego plecach. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, bo byłam za bardzo zaskoczona całą tą sytuacją.
- On czasami taki jest, nie przejmuj się nim. Może skoczymy na jakąś kawę?
- Okej, ale mógłbyś mnie już puścić? – Czułam się coraz bardziej niezręcznie, przecież już mu wytłumaczyłam, że niczego pomiędzy nami nie było i nie będzie… 

Szliśmy zatłoczonym chodnikiem co chwilę obijając się ramionami. To było dosyć zabawne, ale z drugiej strony obawiałam się, iż Luke znowu coś sobie pomyśli. Wymyśli kilka rzeczy za dużo i znowu zaczną się kolejne nieporozumienia. Nie, żeby był jakiś głupi, był naprawdę fajnym chłopakiem, ale uwierzcie mi, nic do niego nie czułam. Nie potrafiłam go sobie wyobrazić jako mojego chłopaka, aż mnie ciarki przechodziły, kiedy o tym pomyślałam. Traktowałam go jak młodszego brata, ponieważ był najsłodszym chłopakiem, jakiego ostatnio poznałam. Przy jego urodzie mógł mieć niemal każdą, więc dlaczego uparł się przy mnie? Może dlatego, że nie chciałam? Może to go motywowało? Nie wiedziałam, ale musiałam to z niego wyciągnąć. Doszliśmy do jednej z kawiarenek znajdujących się w centrum miasta. Jedne z najbardziej zatłoczonych lokali, ale wprawdzie mi to nie przeszkadzało. Czułam się odrobinę pewniej, ponieważ  jeśli zrobiłabym jakąś scenę, czego nie podejrzewałam, w pomieszczeniu był taki tłok, że tylko nieliczni zwróciliby uwagę. Usiadłam naprzeciw blondyna, który uspakajająco się do mnie uśmiechnął i zadeklarował, że pójdzie zamówić dla nas kawy i ewentualnie coś słodkiego do zjedzenia. Nie miałam nić przeciwko, ponieważ fotel, w którym usiadłam, był tak wygodny, iż miałam ochotę zostać w nim do końca życia. Rozglądałam się po kawiarni i obserwowałam ludzi, którzy w niej przebywali. Widziałam kilka par, które nad kubkami z gorącą czekoladą uśmiechały się do siebie i co chwilę rumieniły. Widok był ten słodki, ale odrobinę dołujący, ponieważ obawiałam się, że Luke liczył na coś podobnego. Niestety nie z mojej strony. Przeniosłam wzrok na dziewczynę siedzącą w rogu pomieszczenia, przyglądała mi się, a raczej komuś kto stał właśnie za mną. Hemmings. Miałam nadzieję, że ja w jej wieku nie śliniłam się na widok każdego ładniejszego chłopaka, który znajdował się w pobliżu. Niestety nie byłam w stanie przypomnieć sobie tamtych lat, bo poświęcałam je na naukę, lub spotkania z Nathanem, który później okazał się największym błędem mojego życia. 

- Proszę – blondyn postawił kubek obok moich splecionych dłoni, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam sobie wyginać palce. – Pójdę jeszcze po ciasto. – Uśmiechnął się i odszedł jeszcze na chwileczkę, która, jak dla mnie, mogłaby trwać w nieskończoność, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia jak zacząć. Nie chciałam psuć mu dnia, bo wydawał się być w naprawdę dobrym humorze. Emma, dlaczego musisz być suką, kiedy nią nie jesteś…
Podstawił talerzyk z, uwaga, ciastem marchewkowym naprzeciw mnie, a ja poczułam jak wmurowuje mnie w podłogę. Dlaczego to nieszczęsne ciasto, dlaczego? Skąd on w ogóle wiedział?
- Skąd… - Nie zdążyłam dokończyć, bo Luke zrozumiał, o co chciałam zapytać.
- Ashton kiedyś o tym wspominał. – Mrugnął do mnie i upił łyk swojej kawy. 

Odetchnęłam z ulgą i miałam nadzieje, że tego nie zauważył. Panowała niezręczna cisza, więc wzięłam widelczyk znajdujący się obok maleńkiego talerzyka z moim ulubionym ciastem i włożyłam kawałeczek do ust. Ile można przeżuwać jeden kawałek ciasta? Wydawało mi się, że robiłam to przez godzinę tylko po to, by nie rozmawiać z Luke’iem. 

- Emma, bo wiesz, jesteś pewna, że na pewno nic z tego by nie było? – Trochę się jąkał, przez co jego wypowiedź nie miała większego sensu, ale zrozumiałam wszystko nazbyt doskonale.
- Luke, już o tym rozmawialiśmy. I trochę mi głupio, bo mnie tu przyprowadziłeś, a ja zachowam się jak totalna suka – westchnęłam, upiłam łyk kawy, która zdążyła już odrobinę wystygnąć i ponownie przeniosłam wzrok na Hemmingsa. – Ile jeszcze razy mam ci mówić, żebyś sobie odpuścił?
- A nie moglibyśmy chociaż spróbować? – Złapał się za głowę i patrzył na mnie z nadzieją w oczach. Dlaczego to ja musiałam zniszczyć mu dzień?
- Nawet jakbyśmy spróbowali, to uwierz, nic bym do ciebie nie poczuła, Luke. Jestem tego pewna. Nie zabij mnie za to co powiem, ale traktuję cię jak młodszego brata. – Uśmiechnęłam się w sposób jaki uśmiecha się ktoś, kto próbuje się usprawiedliwiać, ale czy tego właśnie nie robiłam?
- To dlatego, że jestem młodszy? – Odstawił kubek na stolik zbyt mocno i kilka kropel napoju wylądowało na drewnianym blacie.
- Nie, Luke. Po prostu… - Czy miałam mu powiedzieć, że podobał mi się Ashton? Od razu by mu powiedział… - To nie tak, ja…
- Lubisz kogoś innego, tak? – Posmutniał, ale i tak szeroko się uśmiechnął próbując tym pokazać, bym za bardzo się nie denerwowała.
- Dokładnie. – Spojrzałam w jego niebieskie oczy i poczułam ulgę, ponieważ nie widziałam w nich gniewu, jedynie odrobinę zawodu, ale poza tym jego oczy nadal były szczęśliwe.
- Już myślałem, że to ze mną coś nie tak. – Zaśmiał się, więc uczyniłam to samo o mało nie zakrztuszając się własną kawą.
- Już wszystko w porządku?
- Tak, nic nie poradzę. Serce nie sługa, prawda? – Położył swoją dłoń na mojej i mocno ścisnął, wiedziałam, że był to czysto przyjacielski gest. 

W końcu mogłam zamknąć ten rozdział, bo Luke naprawdę zrozumiał. Teraz pozostawało tylko wyjaśnić wcześniejszą sytuację z Ashtonem, ponieważ to wszystko stawało się coraz dziwniejsze. 


*****
Cześć! Wiem, ze tym razem dłużej musiałyście czekać, ale przepraszam, tak wyszło. Musiałam dopisać kilka rozdziałów, ponieważ zachciało mi się zmieniać kilka rzeczy. Wiem, ze najlepszy ten rozdział nie jest, przepraszam za to bardzo. Mam nadzieję, że się spodoba ;) 

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 12.



Dni mijały, a ja posłuchałam się rad Ashtona i nie myślałam o aferze z narkotykami. Wychodziło mi to całkiem nieźle. W międzyczasie spotkałam się kilka razy z Luke’iem. Spędzaliśmy miło czas, ale nic poza tym. Widziałam, że chłopak liczył na coś więcej, ale dla mnie był tylko przyjacielem. Patrząc na blondyna widziałam lekko kręcone, jasnobrązowe włosy. Luke był naprawdę zawiedziony, ale dosyć szybko mu przeszło. 

W piątkowy wieczór, będąc już po pracy, postanowiłam coś napisać. Usiadłam przy biurku na obrotowym, czarnym krześle, zakręciłam się dwa razy, wzięłam kilka głębokich wdechów i sięgnęłam do szuflady po notatnik i jakiś długopis.

Zapisałam dwie strony, kiedy zgubiłam wątek i nie byłam w stanie już niczego wymyślić. Zdenerwowana zamknęłam notes i rzuciłam się na łóżko. Już prawie zasypiałam, kiedy rozbudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie miałam ochoty wstawać, ale postanowiłam sprawdzić, kto się do mnie dobijał w piątkowy wieczór. 

„ Cześć, Emm. Jutro robię imprezę i mam nadzieję, że na niej będziesz. W sumie nie masz innego wyjścia. Jeśli się nie pojawisz, sam po Ciebie przyjadę.” Ashton. 

Uśmiechnęłam się pod nosem i właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie miałam się w co ubrać. Jednak nie miałam po co się stroić, to tylko impreza u przyjaciela. Przyjaciela, którego lubiłam chyba trochę za bardzo. 

Na początku miałam plan, by w ogóle się tam nie pojawić i sprawdzić, czy Ash naprawdę by po mnie przyjechał, ale później stwierdziłam, że to bardzo dziecinny pomysł i poszłam spać.
Rano, a raczej już popołudniu przeciągnęłam się leniwie i wygrzebałam się spod kołdry. Poszłam do łazienki wziąć prysznic, ubrałam ciuchy, które zwykle nosiłam po domu i zeszłam do kuchni, w której siedziała moja mama i czytała gazetę. 

- Cześć, mamo. – Uśmiechnęłam się do kobiety, co było bardzo rzadkim widokiem od kilku dni.
- Cześć, Emma. – Upiła łyk kawy. – Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
- A o co chodzi? – Odwróciłam się w jej stronę, kiedy wyjmowałam mój ulubiony, czerwony kubek z szafki.
- Chciałam świętować fakt, że tata znalazł pracę. – Szeroko się uśmiechnęła, a do jej oczu momentalnie napłynęły łzy radości.
Z wrażenia o mało nie upuściłam kubka, szybko odstawiłam go na blat, podeszłam do kobiety i obdarowałam długim uściskiem.
- Miałam iść na imprezę do Ashtona, ale w takim przypadku zostanę w domu.
- O nie, nie. Idziesz na imprezę. – Kobieta podejrzanie się uśmiechnęła. 

Pokręciłam głową z dezaprobatą, zaparzyłam herbatę i czekałam, aż tosty lekko się zarumienią. 

Dzień zleciał bardzo szybko, a tak naprawdę nic konkretnego nie zdążyłam zrobić. 

Stałam przed szafą zastanawiając się, co takiego zwykłego na siebie włożyć. Nie miałam nic, co mogłoby wzbudzić jakąś większą sensację, więc ubrałam czarne spodnie i jedną z lepszych bluzek, jakie posiadałam w mojej szafie. Lekko się umalowałam, może odrobinkę mocniej niż zwykle, ale nic nie rzucało się za bardzo w oczy, idealnie. Zeszłam na dół, by ubrać buty. 

- Gdzie idziesz? – Mama wybiegła z salonu.
- Na tę imprezę, o której ci mówiłam. – Zmrużyłam oczy, by przyjrzeć się mamie, nie była wstawiona, więc czemu widziałam zaskoczenie wymalowane na jej twarzy? Ubrałam jednego trampka.
- No chyba żartujesz. W takim stroju idziesz na imprezę?
- Przecież nie wyglądam jak bezdomna. Mamo, przestań. – Machnęłam ręką i już przymierzałam się do założenia drugiego buta, kiedy kobieta złapała mnie za przedramię i pociągnęła w stronę schodów. 

Z jednym butem na stopie weszłam po schodach i zostałam wprowadzona do mojego własnego pokoju. Mama puściła moją rękę i podeszła do szafy stojącej w rogu pomieszczenia. Otworzyła jej drzwiczki i sięgnęła do najgłębszej części wyjmując sukienkę, o której całkowicie zapomniałam. 

- Pamiętasz ją? Kupiłaś na imprezę, na którą miałaś iść z Nathanem.
 - Nie musisz mi tego przypominać. – Jęknęłam, bo na samą myśl o tym chłopaku zrobiło mi się niedobrze. 

Patrzyłam na czarną kreację, którą trzymała moja matka. Sukienka była naprawdę ładna, ale nie widziałam w niej siebie. 

- Nie mam do niej butów. – Próbowałam się w jakiś sposób wymigać, ale mama była nieugięta.
- Nie żartuj. – Ponownie zniknęła w szafie za stertą moich ciuchów, po chwili wyłoniła się z wnętrza z butami, które specjalnie upchnęłam na sam koniec.
- Mamo, to już chyba przesada.  – Spojrzałam na buty. Wiązane, za kostkę, na wysokim obcasie, dodatkowo na platformie. - Nie marudź, tylko idź się przebrać. – Rzuciła mi rzeczy i popchnęła w stronę łazienki. Niechętnie się przebrałam i wróciłam do pokoju.
- Wyglądasz cudownie! – Podeszła bliżej i ujęła końce sukienki w palce, po czym lekko podrzuciła je w górę. – Zrobimy ci jeszcze trochę mocniejszy makijaż i będziesz gotowa.
- Ale po co to wszystko? – Pokazałam na siebie.
- Musisz ładnie wyglądać dla Ashtona.
- Słucham?! – Zakrztusiłam się własną śliną. – On jest moim przyjacielem, mamo.
- Matki nie oszukasz. – Puściła mi oczko i zawadiacko się uśmiechnęła. 

Dłużej nie protestowałam, bo i tak zrobiłaby co jej się podobało. Wytrwale siedziałam na krześle, kiedy kobieta robiła mi makijaż. Miałam nadzieję, że nie zrobi ze mnie dziewczyny na konkretną godzinę, ponieważ sięgnęła po czerwoną szminkę. Kiedy skończyła, kazała mi zamknąć oczy i zaprowadziła do lustra. 

- Możesz otworzyć oczy! – Krzyknęła podekscytowana, najwidoczniej zadowolona ze swojej pracy. 

Powoli podniosłam powieki, ponieważ bałam się, że to, co zobaczę w lustrze, całkowicie mnie przerazi. Jednak kiedy spojrzałam na swoje odbicie, byłam mile zaskoczona. Wyglądałam naprawdę dobrze i jedyne co mogłam wtedy zrobić, to mocno uścisnąć mamę. 

- Rozumiem, że się podoba. – Słyszałam w jej głosie dumę. – A teraz idź tam i pokaż mu, co może stracić, jeśli się nie pośpieszy.
- Mamo, przesadzasz. – Wybuchłam śmiechem pierwszy raz tamtego dnia. 

Kiedy blondynka wyszła z mojego pokoju, wzięłam materiałową torbę i włożyłam do niej jakieś normalne ciuchy, tak na wszelki wypadek. Zapakowałam tylko jednego trampka, ponieważ drugi but leżał gdzieś niedaleko schodów. 

Miałam wielkie szczęście, iż pamiętałam jak chodziło się na tak wysokich obcasach, gdyby nie to, na imprezę przyjechałabym karetką. Kiedy byłam w zasięgu wzroku moich rodziców, oboje się uśmiechnęli i życzyli udanej zabawy. 

Będąc pod domem Ashtona usłyszałam głośną muzykę, impreza już się zaczęła. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zorientowałam się, iż byłam spóźniona dopiero piętnaście minut. Podeszłam do drzwi, odpuściłam sobie pukanie, bo i tak byłoby to bez sensu, po prostu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W domu było wielu ludzi, których widziałam pierwszy raz w życiu. Od razu przebiegłam wzrokiem całe pomieszczenie w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Jako pierwszego zauważyłam Caluma, więc szybko do niego podeszłam. 

- Cześć, Calum. – Pomachałam mu.
- Znamy się? – Uśmiechnął się uwodzicielsko. Mamo, co ty ze mną zrobiłaś…
- Calum, to ja, Emma. – Klepnęłam go w ramię.
- Jezu, Emma, wyglądasz olśniewająco! Oo patrz, Luke idzie.
- Cześć, Hemmo – uśmiechnęłam się, blondyn także nie mógł uwierzyć, że to naprawdę byłam ja. 

Z jednej strony było to miłe uczucie, choć z drugiej strasznie denerwujące.
Michaela zauważyłam przy małym barku na końcu salonu. Podeszłam do chłopaka o niebieskich włosach. 

- Michael! – Rozłożyłam szeroko ręce i się zaśmiałam.
- Emma! – Podbiegł do mnie i uścisnął unosząc moje stopy nad ziemię. Zakręciliśmy się kilka razy głośno się śmiejąc.
- Gdzie Ashton?
- Jeszcze u siebie, ubiera się. – Clifford parsknął śmiechem. – Ash dostanie zawału, jak cię zobaczy.
- O co wam wszystkim chodzi. – Lekko się skrzywiłam i poszłam na schody. 

Zapukałam do pokoju Irwina. Nie wiem, jakim cudem to usłyszał…

- Otwarte! – Krzyknął, więc weszłam do środka. 

Stał tyłem do mnie, a na jego ciele były tylko bokserki. 

- Mogłeś mnie uprzedzić. – Westchnęłam.
- Oj wybacz, Emm. Już się ubieram. – Jeszcze się nie odwrócił, więc miałam chwilę, by przyjrzeć się jak jego łopatki napinały się, kiedy zakładał koszulkę. Zapinając guzik od spodni odwrócił się w moją stronę. 

Kiedy podniósł głowę i mnie zobaczył, jego oczy niemal wyleciały z oczodołów. 

- Mam coś na twarzy? – Lekko się skrzywiłam i już miałam szukać lustra, kiedy Ash mnie uspokoił.
- Z twoją twarzą wszystko w porządku. Po prostu… wow, Emma wyglądasz… wow.
- To tylko sukienka. – Wzruszyłam ramionami, a Ashton dalej wpatrywał się we mnie jak krowa w malowane wrota.
- Chodźmy na dół. – Od razu się zgodziłam. 

Chyba nie myślał, że stałabym całą noc w jego pokoju, a on pożerałby mnie wzrokiem. 

Bawiliśmy się świetnie, tańczyłam ze wszystkimi, ale najchętniej wygłupiałam się z Michaelem, przez co prawie skręciłam kostkę, ale wszystko okazało się być w porządku, po tym jak chwilę odpoczęłam. 

Wszyscy byli już trochę wstawieni. Rozmawiałam z Ashtonem, kiedy usłyszeliśmy krzyk Michaela. 

- Ja nie skoczę?! Ja? No to patrz, Calum! 

Wybiegliśmy do ogródka, w którym znajdował się basen. Nigdzie nie widziałam Clifforda, ale po chwili znowu się odezwał i uniosłam wzrok ku niebu. Stał na dachu i wymachiwał rękoma krzycząc, że zaraz skoczy. Zamarłam i również zaczęłam machać rękami, żeby natychmiast stamtąd zszedł.

- To dla ciebie, Emma! – Posłał mi całusa, a ja zaczęłam się śmiać. Był całkowicie pijany. Zanim zdążyłam się ponownie odezwać, już leciał w dół, prosto do wody. 

Za moment miałam zostać zmoczona, więc zakryłam twarz dłońmi. W ostatniej chwili ktoś zasłonił mnie swoim ciałem, tym samym mocno mnie do siebie przytulając. Okazało się, że to Calum był moim wybawcą. 

Ashton gdzieś zniknął, więc podziękowałam Calumowi i poszłam szukać przyjaciela o kręconych włosach. Po dwudziestu minutach znalazłam Irwina totalnie pijanego. 

- Chodź tańczyć! – Przyciągnął mnie do siebie zanim zdążyłam zaprotestować.
- Jesteś taka piękna, Emma.
- Ashton, jesteś pijany. – Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale był dla mnie za silny.
- Co z tego, że jestem pijany. Jutro będę trzeźwy, a ty nadal piękna. – Zaczął jeździć nosem po mojej szyi, a w chwilę później poczułam jego usta na mojej rozgrzanej skórze.
- Irwin, przestań! Natychmiast! 

Nic nie skutkowało. Nie chciałam tego. Nie chciałam, by robił to w taki sposób. Przypominał mi pijanego Nathana, który próbował zmuszać mnie do różnych rzeczy. Ashton był zbyt nachalny, zbyt odurzony alkoholem, dlatego wyrwałam mu się i wyszłam na zewnątrz, żeby trochę ochłonąć. Nie przyszedł. 

Posiedziałam chwilę przed basenem, a potem postanowiłam przebrać się w ciuchy, które wzięłam i wrócić do domu. Torbę zostawiłam w pokoju Ashtona, więc poszłam tam jak najszybciej. Naciągnęłam legginsy na nogi, zdjęłam sukienkę i założyłam koszulkę. Zawiązałam trampki, schowałam ciuchy, których się pozbyłam do torby i zeszłam na dół tym samym opuszczając imprezę. 

Naprawdę chciałam zostać, ale nie mogłam. Wszystko wróciło w jednej chwili, wszędzie widziałam twarz Nathana. Wystarczyło to, że zaczął się do mnie dobierać… 


***
Witam, witam. Jest kolejny, może nie najlepszy, mało ambitny itd., ale czasami nie wszystko mi wychodzi, tak jak to sobie zaplanuję. 
Widzimy się przy następnym! Love x