wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 14.



Miałam na późniejszą godzinę do pracy, więc niespiesznie zeszłam po schodach i usiadłam przy kuchennym stole obserwując, jak mama krzątała się po kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym podeszłam do kobiety, ponieważ musiałam coś zjeść, żeby nie umrzeć z głodu przez resztę dnia. Otworzyłam lodówkę, chwilę pokręciłam nosem i ją zamknęłam, bo nie znalazłam w niej nic ciekawego, pomińmy fakt, że była wypełniona po same brzegi. Było wszystko, tylko nie to na co miałam aktualnie ochotę. Na co ją miałam? Sama tego nie wiedziałam, ale zawartość lodówki nie spełniła moich oczekiwań. Podeszłam więc do szafki, wyjęłam z niej miskę, drugą ręką zaś otworzyłam szufladę, która była tuż przy moim udzie i wyciągnęłam łyżkę. Podeszłam jeszcze do lodówki po mleko i usiadłam przy stole. Nasypałam czekoladowe kuleczki do miski i zalałam zimnym mlekiem, mama tylko pokręciła głową z dezaprobatą i poszła do salonu, zapewne pościerać kurze. 

Wróciłam na górę po swoją torbę, do której wpakowałam kolejną książkę z serii zaczętych, ale nie dokończonych, ponieważ na horyzoncie pojawiła się inna książka, którą koniecznie musiałam zacząć czytać. Takim oto sposobem miałam jakieś dziewięć książek do przeczytania, z których każda była zaczęta, zazwyczaj przeczytana do połowy. Nic na to nie mogłam poradzić, mój nawyk nigdy się nie zmieniał, choć często z nim walczyłam. Próbowałam przeczytać jedną książkę, ale nie dawałam rady i zaczynałam kolejną, lub po prostu kupowałam trzy inne, które idealnie wpasowywały się w mały stosik stojący pod oknem. Niedługo będę mogła wybudować z nich mur. 

Wyszłam dość wcześnie, więc postanowiłam się przejść, spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził, a mnie był naprawdę potrzebny. Mogłam przemyśleć wszystko, o czym chciałam porozmawiać z Ashtonem. Ułożyłam w głowie mowę i zadbałam o każdy, nawet najmniejszy szczegół, żeby o niczym nie zapomnieć. Dzień był naprawdę ładny, słońce świeciło niemalże uśmiechając się do przechodniów i zarażając ich pozytywnym nastawieniem. Na niebie nie było widać ani jednej chmurki, a wiatr był znikomy. Do sklepu weszłam w lepszym nastroju niż sama się tego spodziewałam. Uśmiechnięta zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Obróciłam się jeszcze raz wokół własnej osi, by upewnić się, że Ashton nie ukrywał się za którymś z regałów. Sklep był pusty, ale po chwili udało mi się usłyszeć jakieś chichoty dochodzące z zaplecza i na pewno nie był to śmiech Irwina. Zdziwiona i zaskoczona powoli udałam się w tamtą stronę, kiedy byłam już blisko nagle wszystko zamilkło, więc stanęłam na szczycie maleńkich schodów i wmurowało mnie w podłogę, dosłownie. Ashton całujący się z Amber na zapleczu, to był dopiero widok…

Coś nieznacznie zakuło mnie w okolicach serca, a cały mój entuzjazm ulotnił się jak powietrze ze starego balonika. Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Stałam tam z wybałuszonymi oczyma i nie wiedziałam co zrobić. Odezwać się, czy może odejść, usiąść za ladę i udawać, że niczego nie widziałam? Zanim zdążyłam zorientować się co robię, odezwałam się, oczywiście niepotrzebnie. 

- Ponoć nie zniżasz się do takiego poziomu. – Kiedy usłyszał mój głos zaprzestał łapczywego całowania Amber, a raczej pożerania jej twarzy i nadal z zamkniętymi oczyma stał jak słup soli. Kiedy je otworzył i spojrzał na mnie, od razu odepchnął od siebie dziewczynę. Oh, jakie to zabawne.
- Emma, a co ty tutaj robisz? – Nie wiedziałam, czy tak dobrze udawał zażenowanego, czy naprawdę był. Nie chciałam w to wnikać.
- Przyszłam d pracy, ale widzę, że świetnie sobie beze mnie radzisz, także radź sobie tak przez cały dzień. Cześć, Ashton. – Odwróciłam się na pięcie, zacisnęłam mocno powieki i lekko zawiedziona opuściłam sklep. Pogoda nadal była piękna, ale mnie nie chciało się nawet uśmiechać. 

Co ja sobie wyobrażałam? Że Ashton chociaż trochę mnie lubił? Po co w ogóle odstawiał tę szopkę z Amber, która to niby nie była w jego guście… Po co ty wszystko było? Zdołowana pokonywałam jak najszybciej kolejne metry dzielące mnie od domu. Nie oglądałam się za siebie, nie chciałam. Jedyne czego pragnęłam to położyć się do łóżka i zniknąć pod kołdrą cicho szlochając. Naprawdę zabolał mnie tamten widok i właśnie to najbardziej mnie wtedy przerażało. Dlaczego musiałam coś poczuć akurat do Ashtona? Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Jak mogłam pomyśleć, że mógł mnie lubić trochę bardziej niż dobrą koleżankę? Jak mogłam w ogóle tak pomyśleć, jak… 

Ze spuszczoną głową weszłam do domu nie zwracając uwagi na mamę, która pytała dlaczego nie jestem w pracy. Wyminęłam ją i poszłam na schody, po czym natychmiast zamknęłam się w swoim pokoju przekręcając klucz w zamku. 

Opadłam na łóżko i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Potrzebowałam z kimś porozmawiać, ale zazwyczaj robiłam to z Ashtonem, a on był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć tamtego dnia. Wyjęłam telefon z torby i zauważyłam dziesięć nieodebranych połączeń od Irwina oraz kilka smsmów, na które nawet nie spojrzałam. Położyłam komórkę obok swojej głowy na łóżku i wpatrywałam się w sufit, jakbym za moment miała się obudzić. Z Luke’iem nie chciałam o tym rozmawiać, Calum odpadał, ponieważ z nim dogadywałam się najmniej, pozostawał tylko Michael, z którym, swoją drogą, miałam bardzo dobry kontakt. Usiadłam na łóżku krzyżując nogi i odetchnąwszy kilka razy wybrałam numer Clifforda. Próbowałam udawać, że wszystko było w porządku, ale Mike jakimś cudem wyczuł, że coś było nie tak, jak powinno. Zgodził się do mnie przyjechać w przeciągu piętnastu minut. Chodziłam po pokoju zastanawiając się co mu powiedzieć, ale pewnie wszystko prędzej czy później ze mnie wyciągnie, więc odpuściłam sobie układanie regułek. Usłyszałam, jak mama mnie wołała, więc wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, by otworzyć drzwi. Kobieta musiała mu je zamknąć przed nosem…

-Cześć, Michael, wchodź. – Uśmiechnęłam się od niechcenia i gestem ręki pokazałam, by wszedł do środka. Uczynił to niemal natychmiast niepewnie patrząc na moją mamę. Zaprowadziłam go do mojego pokoju i jeszcze na chwilę podeszłam do kobiety siedzącej wtedy w kuchni.
- Czemu zamknęłaś mu drzwi przed nosem? – Założyłam ręce na biodra i nieznacznie potupywałam nogą, tego było za wiele jak na jeden dzień.
- Czy ty widzisz, jak ten chłopak wygląda? – Zrobiła wielkie oczy i patrzyła na mnie z wyrzutem.
- To, że ma kolorowe włosy, to nie twoja sprawa. – Skierowałam się w kierunku schodów i próbowałam już nie słuchać kobiety.
- Pewnie ma jeszcze tatuaże! – Krzyknęła na odchodne, a ja zaśmiałam się w duchu. Gdyby tylko zobaczyła Ashtona… 

Weszłam do pokoju targana sprzecznymi emocjami, ale jak już go tutaj ściągnęłam, to przecież nie wygonię, nie będę zachowywać się jak własna matka. 

- Mam nadzieję, że nie robiłeś niczego ważnego. – Podrapałam się po głowie i zamknęłam drzwi.
- No coś ty, co ja mam ważnego do roboty, oglądałem film. – Zaśmiał się, ale nie wiedziałam, czy był to beztroski śmiech, czy też może śmiech z odrobiną żalu, jakby jego życie było nudne. – Coś się stało, prawda? – Spojrzał na mnie tym razem bardzo poważnym i stanowczym wzrokiem. Usiadłam obok chłopaka na łóżku i przez chwilę wpatrywałam się przed siebie, po czym przeniosłam spojrzenie na Michaela.
- Wydaje mi się, że nigdy was nie zrozumiem.
- Nas?
- Facetów – wywróciłam teatralnie oczami, a Michael zachichotał. – To nie jest śmieszne! – Klepnęłam go w ramię.
- Dobrze, już słucham, o co chodzi? – Rozejrzał się po moim pokoju.
- Raz mówicie, że dziewczyna nie jest w waszym guście, w ogóle nie wasz poziom, a innego dnia się z nią całujecie. Naprawdę, nie potrafię tego zrozumieć. – Spuściłam głowę, bo oczy mnie zakuły, a przecież nie mogłam się rozpłakać z tak błahego powodu.
- Whoa, czekaj – rozłożył ręce – co dokładnie zaszło?
- Trochę mi głupio, ale chodzi o Ashtona. – Spojrzałam na swoje dwie różne skarpetki, które nijak do siebie pasowały.
- Wszyscy to wiemy – westchnął i położył mi dłoń na plecach.
- Słucham?
- Ciągle spędzacie razem czas i takie tam. Nie trudno się domyślić, aż takim idiotą nie jestem, Emma. – Uśmiechnął się, a ja automatycznie uczyniłam to samo.
- No to chodzi o to, że przyszłam dzisiaj do pracy, nikogo nie było w sklepie, więc poszłam na zaplecze. No i Ashton tam był, całował się z Amber. – Głos mi się lekko załamał, ale za wszelką cenę się powstrzymywałam, ponieważ nie mogłam się złamać przy Michaelu.
- Co ty gadasz? Z Amber? – Wytrzeszczył oczy i przez kilka minut się we mnie wpatrywał. – Emma, on jest zazdrosny o Luke’a. – Zaśmiał się.
- Co? – Nie dowierzałam własnym uszom. – Przecież nic mnie z Luke’iem nie łączy!
- Ashton myśli co innego – westchnął, wstał z mojego łóżka i przeszedł się po pokoju. – Fajnie tu masz. – Cały czas patrzył na ściany, więc nie zauważył stosu książek nieopodal okna i się o niego potknął lądując twardo na zimnych panelach. Wybuchłam głośnym śmiechem, a chłopak tylko się krzywił i rozmasowywał obolałe kolano.
- Ja tutaj cierpię, a ty się śmiejesz. Podmuchaj! – Wystawił w moją stronę nogę, a ja zaniosłam się jeszcze głośniejszym śmiechem i zaczęłam brzmieć jak osioł, co bardzo Michael rozbawiło, bo zapomniał o swoim bolącym kolanie.
- Czemu twoja mama zamknęła mi drzwi przed nosem? – Czuł się trochę zażenowany, mogłam to wyczuć.
- Chyba nie spodobały jej się twoje włosy. – Poczochrałam je i z powrotem usiadłam na łóżku, a Mike zajął miejsce tuż obok przez co lekko stykaliśmy się udami.
- Nie martw się, mała. Ashton pewnie już tego pożałował. – Mrugnął do mnie, a ja tylko pokręciłam głową i się uśmiechnęłam.
- Michael?
- Tak?
- Mogę się do ciebie przytulić? – Nie odpowiedział, tylko zamknął moje wątłe ciało w objęciu. Wtuliłam się w niego kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi. – Zawsze się tak zachowujecie, jak jesteście zazdrośni?
- Czasami – zachichotał. – Potem i tak wszystko się układa. Wprawdzie ja też miałem kiedyś podobną wpadkę. Trochę się na mnie pozłościła, ale potem ciągle ją przytulałem, siedzieliśmy na kanapie, oglądaliśmy jakieś głupie filmy no i nadal się przytulaliśmy. – Zaśmiał się i wypuścił mnie z objęć. – Ashton też lubi się przytulać. – Puścił mi oczko, a ja trzepnęłam go w głowę.
- Twoja przyszła dziewczyna będzie prawdziwą szczęściarą.
- Dlaczego? – Zdziwił się i to bardzo. – Przecież tylko byśmy leżeli na kanapie i jedli – podrapał się po głowie.
- Znajdzie się taka, której to w zupełności wystarczy. 

Pożegnałam się z Cliffordem i odprowadziłam go do wyjścia, a moja mama zmierzyła go wzrokiem. Kiedy chłopak zniknął za zakrętem, zamknęłam drzwi i bez słowa przeszłam obok matki. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Chciałam przytulić się do Ashtona. 

*****
Cześć! Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to haha.