piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 13.



Przespałam prawie całą niedzielę. Ashton kilka razy do mnie dzwonił, ale nie odbierałam i nie byłam pewna dlaczego, natomiast mama cały czas wypytywała o imprezę. 

- I jak tam się bawiłaś?
- Było ok.
- A jak Ashton? – Uśmiechnęła się szeroko.
- Mamo, daj sobie z nim spokój.
- No już się nie denerwuj.

Siedziałam przy ladzie i czekałam na jakichkolwiek klientów, kiedy do sklepu wpadł spóźniony Ashton, mogłabym rzec, że naprawdę sporo spóźniony. 

- Czemu nie odbierałaś moich telefonów?
- Byłam zajęta. – Skłamałam.
- Następnym razem poważnie się obrażę, Emma!
- Ty i obrażanie? Minie ci po pięciu minutach i przybiegniesz do mnie z chichotem i ochotą na przytulanie.
- Jak ty mnie dobrze znasz! – Usłyszałam jego rechot i już wiedziałam, co to oznacza. Po chwili trzymał mnie w objęciach i delikatnie gładził moje włosy. Dlaczego? Nigdy wcześniej tego nie robił…
- Chłopaki mi powiedzieli. Przepraszam, że no wiesz…
- Już wszystko dobrze, Ashton. – Przytuliłam się trochę mocniej do szatyna tak, że mogłam usłyszeć bicie jego serca.
- Teraz jestem już spokojny. W ogóle, Luke o ciebie pytał. – Lekko się skrzywił.
- Czego chciał?
- Mówił, że do ciebie pisał, ale mu nie odpowiedziałaś. – Puścił mnie i zauważyłam, jakby trochę spochmurniał.
- Naprawdę? – Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i przejrzałam wiadomości, rzeczywiście. – Musiałam to przeoczyć. Wybacz, zadzwonię do niego. – Przeszłam koło Ashtona i wyszłam przed sklep. 

Wydawało mi się, że Luke naprawdę dał sobie ze mną spokój, ale po tej krótkiej rozmowie zrozumiałam, że chyba jeszcze nie do końca. Chciał się spotkać i porozmawiać, więc się zgodziłam. Musiałam z nim wszystko wyjaśnić, bo naprawdę nic do Hemmingsa nie czułam i nie mogłam pozwolić, by robił sobie niepotrzebną nadzieję. Dodatkowo Ashton obrażał się bez powodu, kiedy padało imię blondyna, nie wiem o co mu chodziło, ale musiałam się w końcu tego dowiedzieć. Weszłam do sklepu, a Irwin zmierzył mnie wzrokiem. 

- Czego chciał? – Podparł się po głowie i wyczekiwał na jakąś odpowiedź.
- Spotkać się. – Westchnęłam,  przecisnęłam się obok szatyna i usiadłam na swoim krześle.
- Zgodziłaś się? – Uniósł jedną brew ku sufitowi. Przepraszam, czy ja miałam pytać go o pozwolenie?
- Tak, dlaczego nie. – Wzruszyłam ramionami i przeniosłam spojrzenie na książkę, która leżała obok i po prostu prosiła się, bym rzuciła nią w Ashtona. 

Odwrócił się do mnie plecami, po czym poszedł na zaplecze i nie wychodził z niego prawie przez pół dnia. O co temu chłopakowi chodziło? Na głupie spotkanie nie mogłam pójść, bo co? Rozumiem, że Luke to jego przyjaciel, ale przecież nie miałam zamiaru mu go zabierać. W końcu teraz wszyscy byliśmy przyjaciółmi i zachowanie Ashtona było totalnie nie na miejscu. Nie wiedziałam, co się z nim działo, ale postanowiłam z nim porozmawiać, kiedy wrócę ze spotkania z Hemmingsem. Blondyn miał po mnie przyjść do pracy, kiedy skończy się moja zmiana. Do tego czasu pozostało tylko piętnaście minut, więc szybko schowałam książkę i notatnik do torby zostawiając ją na krześle i podbiegłam na zaplecze, by poinformować Ashtona, że wychodzę. 

- Ashton, skończyłam swoją zmianę, idź do sklepu! – Siedział na kartonach i wpatrywał się w swój telefon. Co się z nim działo? – Ashton? – Podeszłam bliżej, ale szybko schował komórkę do kieszeni i spojrzał na mnie gniewnym wzorkiem.
- No idź, pewnie Luke już na ciebie czeka.
- Irwin, co cię ugryzło? – Westchnęłam i udałam się w stronę wyjścia, za plecami usłyszała tylko ciche „nieważne”.

Byłam zdenerwowana i kiedy wyszłam przed sklep stając tuż naprzeciw Luke’a, nawet nie odpowiedziałam na jego „cześć”. Chłopak lekko się zmieszał, opuścił głowę i niepewnie powlókł się za mną. Ja tymczasem pędziłam przed siebie, jakby właśnie uciekał mi sprzed nosa ostatni autobus do „krainy szczęścia”. Zatrzymałam się i poczekałam na Hemmingsa, bo uświadomiłam sobie, że całkowicie go zlekceważyłam. 

- Cześć, Luke. Przepraszam, ale Ashton mnie wkurzył i po prostu… - Chłopak mocno mnie do siebie przytulił, a ja stałam z rozłożonymi rękoma i niepewnie, po chwili położyłam je na jego plecach. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, bo byłam za bardzo zaskoczona całą tą sytuacją.
- On czasami taki jest, nie przejmuj się nim. Może skoczymy na jakąś kawę?
- Okej, ale mógłbyś mnie już puścić? – Czułam się coraz bardziej niezręcznie, przecież już mu wytłumaczyłam, że niczego pomiędzy nami nie było i nie będzie… 

Szliśmy zatłoczonym chodnikiem co chwilę obijając się ramionami. To było dosyć zabawne, ale z drugiej strony obawiałam się, iż Luke znowu coś sobie pomyśli. Wymyśli kilka rzeczy za dużo i znowu zaczną się kolejne nieporozumienia. Nie, żeby był jakiś głupi, był naprawdę fajnym chłopakiem, ale uwierzcie mi, nic do niego nie czułam. Nie potrafiłam go sobie wyobrazić jako mojego chłopaka, aż mnie ciarki przechodziły, kiedy o tym pomyślałam. Traktowałam go jak młodszego brata, ponieważ był najsłodszym chłopakiem, jakiego ostatnio poznałam. Przy jego urodzie mógł mieć niemal każdą, więc dlaczego uparł się przy mnie? Może dlatego, że nie chciałam? Może to go motywowało? Nie wiedziałam, ale musiałam to z niego wyciągnąć. Doszliśmy do jednej z kawiarenek znajdujących się w centrum miasta. Jedne z najbardziej zatłoczonych lokali, ale wprawdzie mi to nie przeszkadzało. Czułam się odrobinę pewniej, ponieważ  jeśli zrobiłabym jakąś scenę, czego nie podejrzewałam, w pomieszczeniu był taki tłok, że tylko nieliczni zwróciliby uwagę. Usiadłam naprzeciw blondyna, który uspakajająco się do mnie uśmiechnął i zadeklarował, że pójdzie zamówić dla nas kawy i ewentualnie coś słodkiego do zjedzenia. Nie miałam nić przeciwko, ponieważ fotel, w którym usiadłam, był tak wygodny, iż miałam ochotę zostać w nim do końca życia. Rozglądałam się po kawiarni i obserwowałam ludzi, którzy w niej przebywali. Widziałam kilka par, które nad kubkami z gorącą czekoladą uśmiechały się do siebie i co chwilę rumieniły. Widok był ten słodki, ale odrobinę dołujący, ponieważ obawiałam się, że Luke liczył na coś podobnego. Niestety nie z mojej strony. Przeniosłam wzrok na dziewczynę siedzącą w rogu pomieszczenia, przyglądała mi się, a raczej komuś kto stał właśnie za mną. Hemmings. Miałam nadzieję, że ja w jej wieku nie śliniłam się na widok każdego ładniejszego chłopaka, który znajdował się w pobliżu. Niestety nie byłam w stanie przypomnieć sobie tamtych lat, bo poświęcałam je na naukę, lub spotkania z Nathanem, który później okazał się największym błędem mojego życia. 

- Proszę – blondyn postawił kubek obok moich splecionych dłoni, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam sobie wyginać palce. – Pójdę jeszcze po ciasto. – Uśmiechnął się i odszedł jeszcze na chwileczkę, która, jak dla mnie, mogłaby trwać w nieskończoność, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia jak zacząć. Nie chciałam psuć mu dnia, bo wydawał się być w naprawdę dobrym humorze. Emma, dlaczego musisz być suką, kiedy nią nie jesteś…
Podstawił talerzyk z, uwaga, ciastem marchewkowym naprzeciw mnie, a ja poczułam jak wmurowuje mnie w podłogę. Dlaczego to nieszczęsne ciasto, dlaczego? Skąd on w ogóle wiedział?
- Skąd… - Nie zdążyłam dokończyć, bo Luke zrozumiał, o co chciałam zapytać.
- Ashton kiedyś o tym wspominał. – Mrugnął do mnie i upił łyk swojej kawy. 

Odetchnęłam z ulgą i miałam nadzieje, że tego nie zauważył. Panowała niezręczna cisza, więc wzięłam widelczyk znajdujący się obok maleńkiego talerzyka z moim ulubionym ciastem i włożyłam kawałeczek do ust. Ile można przeżuwać jeden kawałek ciasta? Wydawało mi się, że robiłam to przez godzinę tylko po to, by nie rozmawiać z Luke’iem. 

- Emma, bo wiesz, jesteś pewna, że na pewno nic z tego by nie było? – Trochę się jąkał, przez co jego wypowiedź nie miała większego sensu, ale zrozumiałam wszystko nazbyt doskonale.
- Luke, już o tym rozmawialiśmy. I trochę mi głupio, bo mnie tu przyprowadziłeś, a ja zachowam się jak totalna suka – westchnęłam, upiłam łyk kawy, która zdążyła już odrobinę wystygnąć i ponownie przeniosłam wzrok na Hemmingsa. – Ile jeszcze razy mam ci mówić, żebyś sobie odpuścił?
- A nie moglibyśmy chociaż spróbować? – Złapał się za głowę i patrzył na mnie z nadzieją w oczach. Dlaczego to ja musiałam zniszczyć mu dzień?
- Nawet jakbyśmy spróbowali, to uwierz, nic bym do ciebie nie poczuła, Luke. Jestem tego pewna. Nie zabij mnie za to co powiem, ale traktuję cię jak młodszego brata. – Uśmiechnęłam się w sposób jaki uśmiecha się ktoś, kto próbuje się usprawiedliwiać, ale czy tego właśnie nie robiłam?
- To dlatego, że jestem młodszy? – Odstawił kubek na stolik zbyt mocno i kilka kropel napoju wylądowało na drewnianym blacie.
- Nie, Luke. Po prostu… - Czy miałam mu powiedzieć, że podobał mi się Ashton? Od razu by mu powiedział… - To nie tak, ja…
- Lubisz kogoś innego, tak? – Posmutniał, ale i tak szeroko się uśmiechnął próbując tym pokazać, bym za bardzo się nie denerwowała.
- Dokładnie. – Spojrzałam w jego niebieskie oczy i poczułam ulgę, ponieważ nie widziałam w nich gniewu, jedynie odrobinę zawodu, ale poza tym jego oczy nadal były szczęśliwe.
- Już myślałem, że to ze mną coś nie tak. – Zaśmiał się, więc uczyniłam to samo o mało nie zakrztuszając się własną kawą.
- Już wszystko w porządku?
- Tak, nic nie poradzę. Serce nie sługa, prawda? – Położył swoją dłoń na mojej i mocno ścisnął, wiedziałam, że był to czysto przyjacielski gest. 

W końcu mogłam zamknąć ten rozdział, bo Luke naprawdę zrozumiał. Teraz pozostawało tylko wyjaśnić wcześniejszą sytuację z Ashtonem, ponieważ to wszystko stawało się coraz dziwniejsze. 


*****
Cześć! Wiem, ze tym razem dłużej musiałyście czekać, ale przepraszam, tak wyszło. Musiałam dopisać kilka rozdziałów, ponieważ zachciało mi się zmieniać kilka rzeczy. Wiem, ze najlepszy ten rozdział nie jest, przepraszam za to bardzo. Mam nadzieję, że się spodoba ;) 

1 komentarz:

  1. rozdział jak zwykle cudowny. czekam na następny ♥
    + chciałam Cię poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Blog Awards. Szczegóły u mnie x http://i-promise-tlumaczenie.blogspot.com/p/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń