Przespałam prawie całą niedzielę. Ashton kilka razy do mnie
dzwonił, ale nie odbierałam i nie byłam pewna dlaczego, natomiast mama cały
czas wypytywała o imprezę.
- I jak tam się bawiłaś?
- Było ok.
- A jak Ashton? – Uśmiechnęła się szeroko.
- Mamo, daj sobie z nim spokój.
- No już się nie denerwuj.
Siedziałam przy ladzie i czekałam na jakichkolwiek klientów,
kiedy do sklepu wpadł spóźniony Ashton, mogłabym rzec, że naprawdę sporo
spóźniony.
- Czemu nie odbierałaś moich telefonów?
- Byłam zajęta. – Skłamałam.
- Następnym razem poważnie się obrażę, Emma!
- Ty i obrażanie? Minie ci po pięciu minutach i
przybiegniesz do mnie z chichotem i ochotą na przytulanie.
- Jak ty mnie dobrze znasz! – Usłyszałam jego rechot i już
wiedziałam, co to oznacza. Po chwili trzymał mnie w objęciach i delikatnie
gładził moje włosy. Dlaczego? Nigdy wcześniej tego nie robił…
- Chłopaki mi powiedzieli. Przepraszam, że no wiesz…
- Już wszystko dobrze, Ashton. – Przytuliłam się trochę
mocniej do szatyna tak, że mogłam usłyszeć bicie jego serca.
- Teraz jestem już spokojny. W ogóle, Luke o ciebie pytał. –
Lekko się skrzywił.
- Czego chciał?
- Mówił, że do ciebie pisał, ale mu nie odpowiedziałaś. –
Puścił mnie i zauważyłam, jakby trochę spochmurniał.
- Naprawdę? – Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i
przejrzałam wiadomości, rzeczywiście. – Musiałam to przeoczyć. Wybacz,
zadzwonię do niego. – Przeszłam koło Ashtona i wyszłam przed sklep.
Wydawało mi się, że Luke naprawdę dał sobie ze mną spokój,
ale po tej krótkiej rozmowie zrozumiałam, że chyba jeszcze nie do końca. Chciał
się spotkać i porozmawiać, więc się zgodziłam. Musiałam z nim wszystko
wyjaśnić, bo naprawdę nic do Hemmingsa nie czułam i nie mogłam pozwolić, by
robił sobie niepotrzebną nadzieję. Dodatkowo Ashton obrażał się bez powodu,
kiedy padało imię blondyna, nie wiem o co mu chodziło, ale musiałam się w końcu
tego dowiedzieć. Weszłam do sklepu, a Irwin zmierzył mnie wzrokiem.
- Czego chciał? – Podparł się po głowie i wyczekiwał na
jakąś odpowiedź.
- Spotkać się. – Westchnęłam, przecisnęłam się obok szatyna i usiadłam na
swoim krześle.
- Zgodziłaś się? – Uniósł jedną brew ku sufitowi.
Przepraszam, czy ja miałam pytać go o pozwolenie?
- Tak, dlaczego nie. – Wzruszyłam ramionami i przeniosłam
spojrzenie na książkę, która leżała obok i po prostu prosiła się, bym rzuciła
nią w Ashtona.
Odwrócił się do mnie plecami, po czym poszedł na zaplecze i
nie wychodził z niego prawie przez pół dnia. O co temu chłopakowi chodziło? Na
głupie spotkanie nie mogłam pójść, bo co? Rozumiem, że Luke to jego przyjaciel,
ale przecież nie miałam zamiaru mu go zabierać. W końcu teraz wszyscy byliśmy
przyjaciółmi i zachowanie Ashtona było totalnie nie na miejscu. Nie wiedziałam,
co się z nim działo, ale postanowiłam z nim porozmawiać, kiedy wrócę ze
spotkania z Hemmingsem. Blondyn miał po mnie przyjść do pracy, kiedy skończy
się moja zmiana. Do tego czasu pozostało tylko piętnaście minut, więc szybko
schowałam książkę i notatnik do torby zostawiając ją na krześle i podbiegłam na
zaplecze, by poinformować Ashtona, że wychodzę.
- Ashton, skończyłam swoją zmianę, idź do sklepu! – Siedział
na kartonach i wpatrywał się w swój telefon. Co się z nim działo? – Ashton? –
Podeszłam bliżej, ale szybko schował komórkę do kieszeni i spojrzał na mnie
gniewnym wzorkiem.
- No idź, pewnie Luke już na ciebie czeka.
- Irwin, co cię ugryzło? – Westchnęłam i udałam się w stronę
wyjścia, za plecami usłyszała tylko ciche „nieważne”.
Byłam zdenerwowana i kiedy wyszłam przed sklep stając tuż
naprzeciw Luke’a, nawet nie odpowiedziałam na jego „cześć”. Chłopak lekko się
zmieszał, opuścił głowę i niepewnie powlókł się za mną. Ja tymczasem pędziłam
przed siebie, jakby właśnie uciekał mi sprzed nosa ostatni autobus do „krainy
szczęścia”. Zatrzymałam się i poczekałam na Hemmingsa, bo uświadomiłam sobie,
że całkowicie go zlekceważyłam.
- Cześć, Luke. Przepraszam, ale Ashton mnie wkurzył i po
prostu… - Chłopak mocno mnie do siebie przytulił, a ja stałam z rozłożonymi
rękoma i niepewnie, po chwili położyłam je na jego plecach. Nie mogłam wydusić
z siebie słowa, bo byłam za bardzo zaskoczona całą tą sytuacją.
- On czasami taki jest, nie przejmuj się nim. Może skoczymy
na jakąś kawę?
- Okej, ale mógłbyś mnie już puścić? – Czułam się coraz bardziej
niezręcznie, przecież już mu wytłumaczyłam, że niczego pomiędzy nami nie było i
nie będzie…
Szliśmy zatłoczonym chodnikiem co chwilę obijając się
ramionami. To było dosyć zabawne, ale z drugiej strony obawiałam się, iż Luke
znowu coś sobie pomyśli. Wymyśli kilka rzeczy za dużo i znowu zaczną się
kolejne nieporozumienia. Nie, żeby był jakiś głupi, był naprawdę fajnym
chłopakiem, ale uwierzcie mi, nic do niego nie czułam. Nie potrafiłam go sobie
wyobrazić jako mojego chłopaka, aż mnie ciarki przechodziły, kiedy o tym
pomyślałam. Traktowałam go jak młodszego brata, ponieważ był najsłodszym
chłopakiem, jakiego ostatnio poznałam. Przy jego urodzie mógł mieć niemal
każdą, więc dlaczego uparł się przy mnie? Może dlatego, że nie chciałam? Może
to go motywowało? Nie wiedziałam, ale musiałam to z niego wyciągnąć. Doszliśmy
do jednej z kawiarenek znajdujących się w centrum miasta. Jedne z najbardziej
zatłoczonych lokali, ale wprawdzie mi to nie przeszkadzało. Czułam się odrobinę
pewniej, ponieważ jeśli zrobiłabym jakąś
scenę, czego nie podejrzewałam, w pomieszczeniu był taki tłok, że tylko
nieliczni zwróciliby uwagę. Usiadłam naprzeciw blondyna, który uspakajająco się
do mnie uśmiechnął i zadeklarował, że pójdzie zamówić dla nas kawy i
ewentualnie coś słodkiego do zjedzenia. Nie miałam nić przeciwko, ponieważ
fotel, w którym usiadłam, był tak wygodny, iż miałam ochotę zostać w nim do
końca życia. Rozglądałam się po kawiarni i obserwowałam ludzi, którzy w niej
przebywali. Widziałam kilka par, które nad kubkami z gorącą czekoladą
uśmiechały się do siebie i co chwilę rumieniły. Widok był ten słodki, ale odrobinę
dołujący, ponieważ obawiałam się, że Luke liczył na coś podobnego. Niestety nie
z mojej strony. Przeniosłam wzrok na dziewczynę siedzącą w rogu pomieszczenia,
przyglądała mi się, a raczej komuś kto stał właśnie za mną. Hemmings. Miałam
nadzieję, że ja w jej wieku nie śliniłam się na widok każdego ładniejszego
chłopaka, który znajdował się w pobliżu. Niestety nie byłam w stanie
przypomnieć sobie tamtych lat, bo poświęcałam je na naukę, lub spotkania z
Nathanem, który później okazał się największym błędem mojego życia.
- Proszę – blondyn postawił kubek obok moich splecionych
dłoni, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam sobie wyginać palce. – Pójdę
jeszcze po ciasto. – Uśmiechnął się i odszedł jeszcze na chwileczkę, która, jak
dla mnie, mogłaby trwać w nieskończoność, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia
jak zacząć. Nie chciałam psuć mu dnia, bo wydawał się być w naprawdę dobrym
humorze. Emma, dlaczego musisz być suką, kiedy nią nie jesteś…
Podstawił talerzyk z, uwaga, ciastem marchewkowym naprzeciw
mnie, a ja poczułam jak wmurowuje mnie w podłogę. Dlaczego to nieszczęsne
ciasto, dlaczego? Skąd on w ogóle wiedział?
- Skąd… - Nie zdążyłam dokończyć, bo Luke zrozumiał, o co
chciałam zapytać.
- Ashton kiedyś o tym wspominał. – Mrugnął do mnie i upił
łyk swojej kawy.
Odetchnęłam z ulgą i miałam nadzieje, że tego nie zauważył.
Panowała niezręczna cisza, więc wzięłam widelczyk znajdujący się obok
maleńkiego talerzyka z moim ulubionym ciastem i włożyłam kawałeczek do ust. Ile
można przeżuwać jeden kawałek ciasta? Wydawało mi się, że robiłam to przez
godzinę tylko po to, by nie rozmawiać z Luke’iem.
- Emma, bo wiesz, jesteś pewna, że na pewno nic z tego by
nie było? – Trochę się jąkał, przez co jego wypowiedź nie miała większego
sensu, ale zrozumiałam wszystko nazbyt doskonale.
- Luke, już o tym rozmawialiśmy. I trochę mi głupio, bo mnie
tu przyprowadziłeś, a ja zachowam się jak totalna suka – westchnęłam, upiłam
łyk kawy, która zdążyła już odrobinę wystygnąć i ponownie przeniosłam wzrok na
Hemmingsa. – Ile jeszcze razy mam ci mówić, żebyś sobie odpuścił?
- A nie moglibyśmy chociaż spróbować? – Złapał się za głowę
i patrzył na mnie z nadzieją w oczach. Dlaczego to ja musiałam zniszczyć mu
dzień?
- Nawet jakbyśmy spróbowali, to uwierz, nic bym do ciebie
nie poczuła, Luke. Jestem tego pewna. Nie zabij mnie za to co powiem, ale
traktuję cię jak młodszego brata. – Uśmiechnęłam się w sposób jaki uśmiecha się
ktoś, kto próbuje się usprawiedliwiać, ale czy tego właśnie nie robiłam?
- To dlatego, że jestem młodszy? – Odstawił kubek na stolik
zbyt mocno i kilka kropel napoju wylądowało na drewnianym blacie.
- Nie, Luke. Po prostu… - Czy miałam mu powiedzieć, że
podobał mi się Ashton? Od razu by mu powiedział… - To nie tak, ja…
- Lubisz kogoś innego, tak? – Posmutniał, ale i tak szeroko
się uśmiechnął próbując tym pokazać, bym za bardzo się nie denerwowała.
- Dokładnie. – Spojrzałam w jego niebieskie oczy i poczułam
ulgę, ponieważ nie widziałam w nich gniewu, jedynie odrobinę zawodu, ale poza
tym jego oczy nadal były szczęśliwe.
- Już myślałem, że to ze mną coś nie tak. – Zaśmiał się,
więc uczyniłam to samo o mało nie zakrztuszając się własną kawą.
- Już wszystko w porządku?
- Tak, nic nie poradzę. Serce nie sługa, prawda? – Położył
swoją dłoń na mojej i mocno ścisnął, wiedziałam, że był to czysto przyjacielski
gest.
W końcu mogłam zamknąć ten rozdział, bo Luke naprawdę
zrozumiał. Teraz pozostawało tylko wyjaśnić wcześniejszą sytuację z Ashtonem, ponieważ to wszystko stawało się coraz dziwniejsze.
*****
Cześć! Wiem, ze tym razem dłużej musiałyście czekać, ale przepraszam, tak wyszło. Musiałam dopisać kilka rozdziałów, ponieważ zachciało mi się zmieniać kilka rzeczy. Wiem, ze najlepszy ten rozdział nie jest, przepraszam za to bardzo. Mam nadzieję, że się spodoba ;)
rozdział jak zwykle cudowny. czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuń+ chciałam Cię poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Blog Awards. Szczegóły u mnie x http://i-promise-tlumaczenie.blogspot.com/p/liebster-blog-awards.html