wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 12.



Dni mijały, a ja posłuchałam się rad Ashtona i nie myślałam o aferze z narkotykami. Wychodziło mi to całkiem nieźle. W międzyczasie spotkałam się kilka razy z Luke’iem. Spędzaliśmy miło czas, ale nic poza tym. Widziałam, że chłopak liczył na coś więcej, ale dla mnie był tylko przyjacielem. Patrząc na blondyna widziałam lekko kręcone, jasnobrązowe włosy. Luke był naprawdę zawiedziony, ale dosyć szybko mu przeszło. 

W piątkowy wieczór, będąc już po pracy, postanowiłam coś napisać. Usiadłam przy biurku na obrotowym, czarnym krześle, zakręciłam się dwa razy, wzięłam kilka głębokich wdechów i sięgnęłam do szuflady po notatnik i jakiś długopis.

Zapisałam dwie strony, kiedy zgubiłam wątek i nie byłam w stanie już niczego wymyślić. Zdenerwowana zamknęłam notes i rzuciłam się na łóżko. Już prawie zasypiałam, kiedy rozbudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie miałam ochoty wstawać, ale postanowiłam sprawdzić, kto się do mnie dobijał w piątkowy wieczór. 

„ Cześć, Emm. Jutro robię imprezę i mam nadzieję, że na niej będziesz. W sumie nie masz innego wyjścia. Jeśli się nie pojawisz, sam po Ciebie przyjadę.” Ashton. 

Uśmiechnęłam się pod nosem i właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie miałam się w co ubrać. Jednak nie miałam po co się stroić, to tylko impreza u przyjaciela. Przyjaciela, którego lubiłam chyba trochę za bardzo. 

Na początku miałam plan, by w ogóle się tam nie pojawić i sprawdzić, czy Ash naprawdę by po mnie przyjechał, ale później stwierdziłam, że to bardzo dziecinny pomysł i poszłam spać.
Rano, a raczej już popołudniu przeciągnęłam się leniwie i wygrzebałam się spod kołdry. Poszłam do łazienki wziąć prysznic, ubrałam ciuchy, które zwykle nosiłam po domu i zeszłam do kuchni, w której siedziała moja mama i czytała gazetę. 

- Cześć, mamo. – Uśmiechnęłam się do kobiety, co było bardzo rzadkim widokiem od kilku dni.
- Cześć, Emma. – Upiła łyk kawy. – Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
- A o co chodzi? – Odwróciłam się w jej stronę, kiedy wyjmowałam mój ulubiony, czerwony kubek z szafki.
- Chciałam świętować fakt, że tata znalazł pracę. – Szeroko się uśmiechnęła, a do jej oczu momentalnie napłynęły łzy radości.
Z wrażenia o mało nie upuściłam kubka, szybko odstawiłam go na blat, podeszłam do kobiety i obdarowałam długim uściskiem.
- Miałam iść na imprezę do Ashtona, ale w takim przypadku zostanę w domu.
- O nie, nie. Idziesz na imprezę. – Kobieta podejrzanie się uśmiechnęła. 

Pokręciłam głową z dezaprobatą, zaparzyłam herbatę i czekałam, aż tosty lekko się zarumienią. 

Dzień zleciał bardzo szybko, a tak naprawdę nic konkretnego nie zdążyłam zrobić. 

Stałam przed szafą zastanawiając się, co takiego zwykłego na siebie włożyć. Nie miałam nic, co mogłoby wzbudzić jakąś większą sensację, więc ubrałam czarne spodnie i jedną z lepszych bluzek, jakie posiadałam w mojej szafie. Lekko się umalowałam, może odrobinkę mocniej niż zwykle, ale nic nie rzucało się za bardzo w oczy, idealnie. Zeszłam na dół, by ubrać buty. 

- Gdzie idziesz? – Mama wybiegła z salonu.
- Na tę imprezę, o której ci mówiłam. – Zmrużyłam oczy, by przyjrzeć się mamie, nie była wstawiona, więc czemu widziałam zaskoczenie wymalowane na jej twarzy? Ubrałam jednego trampka.
- No chyba żartujesz. W takim stroju idziesz na imprezę?
- Przecież nie wyglądam jak bezdomna. Mamo, przestań. – Machnęłam ręką i już przymierzałam się do założenia drugiego buta, kiedy kobieta złapała mnie za przedramię i pociągnęła w stronę schodów. 

Z jednym butem na stopie weszłam po schodach i zostałam wprowadzona do mojego własnego pokoju. Mama puściła moją rękę i podeszła do szafy stojącej w rogu pomieszczenia. Otworzyła jej drzwiczki i sięgnęła do najgłębszej części wyjmując sukienkę, o której całkowicie zapomniałam. 

- Pamiętasz ją? Kupiłaś na imprezę, na którą miałaś iść z Nathanem.
 - Nie musisz mi tego przypominać. – Jęknęłam, bo na samą myśl o tym chłopaku zrobiło mi się niedobrze. 

Patrzyłam na czarną kreację, którą trzymała moja matka. Sukienka była naprawdę ładna, ale nie widziałam w niej siebie. 

- Nie mam do niej butów. – Próbowałam się w jakiś sposób wymigać, ale mama była nieugięta.
- Nie żartuj. – Ponownie zniknęła w szafie za stertą moich ciuchów, po chwili wyłoniła się z wnętrza z butami, które specjalnie upchnęłam na sam koniec.
- Mamo, to już chyba przesada.  – Spojrzałam na buty. Wiązane, za kostkę, na wysokim obcasie, dodatkowo na platformie. - Nie marudź, tylko idź się przebrać. – Rzuciła mi rzeczy i popchnęła w stronę łazienki. Niechętnie się przebrałam i wróciłam do pokoju.
- Wyglądasz cudownie! – Podeszła bliżej i ujęła końce sukienki w palce, po czym lekko podrzuciła je w górę. – Zrobimy ci jeszcze trochę mocniejszy makijaż i będziesz gotowa.
- Ale po co to wszystko? – Pokazałam na siebie.
- Musisz ładnie wyglądać dla Ashtona.
- Słucham?! – Zakrztusiłam się własną śliną. – On jest moim przyjacielem, mamo.
- Matki nie oszukasz. – Puściła mi oczko i zawadiacko się uśmiechnęła. 

Dłużej nie protestowałam, bo i tak zrobiłaby co jej się podobało. Wytrwale siedziałam na krześle, kiedy kobieta robiła mi makijaż. Miałam nadzieję, że nie zrobi ze mnie dziewczyny na konkretną godzinę, ponieważ sięgnęła po czerwoną szminkę. Kiedy skończyła, kazała mi zamknąć oczy i zaprowadziła do lustra. 

- Możesz otworzyć oczy! – Krzyknęła podekscytowana, najwidoczniej zadowolona ze swojej pracy. 

Powoli podniosłam powieki, ponieważ bałam się, że to, co zobaczę w lustrze, całkowicie mnie przerazi. Jednak kiedy spojrzałam na swoje odbicie, byłam mile zaskoczona. Wyglądałam naprawdę dobrze i jedyne co mogłam wtedy zrobić, to mocno uścisnąć mamę. 

- Rozumiem, że się podoba. – Słyszałam w jej głosie dumę. – A teraz idź tam i pokaż mu, co może stracić, jeśli się nie pośpieszy.
- Mamo, przesadzasz. – Wybuchłam śmiechem pierwszy raz tamtego dnia. 

Kiedy blondynka wyszła z mojego pokoju, wzięłam materiałową torbę i włożyłam do niej jakieś normalne ciuchy, tak na wszelki wypadek. Zapakowałam tylko jednego trampka, ponieważ drugi but leżał gdzieś niedaleko schodów. 

Miałam wielkie szczęście, iż pamiętałam jak chodziło się na tak wysokich obcasach, gdyby nie to, na imprezę przyjechałabym karetką. Kiedy byłam w zasięgu wzroku moich rodziców, oboje się uśmiechnęli i życzyli udanej zabawy. 

Będąc pod domem Ashtona usłyszałam głośną muzykę, impreza już się zaczęła. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zorientowałam się, iż byłam spóźniona dopiero piętnaście minut. Podeszłam do drzwi, odpuściłam sobie pukanie, bo i tak byłoby to bez sensu, po prostu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W domu było wielu ludzi, których widziałam pierwszy raz w życiu. Od razu przebiegłam wzrokiem całe pomieszczenie w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Jako pierwszego zauważyłam Caluma, więc szybko do niego podeszłam. 

- Cześć, Calum. – Pomachałam mu.
- Znamy się? – Uśmiechnął się uwodzicielsko. Mamo, co ty ze mną zrobiłaś…
- Calum, to ja, Emma. – Klepnęłam go w ramię.
- Jezu, Emma, wyglądasz olśniewająco! Oo patrz, Luke idzie.
- Cześć, Hemmo – uśmiechnęłam się, blondyn także nie mógł uwierzyć, że to naprawdę byłam ja. 

Z jednej strony było to miłe uczucie, choć z drugiej strasznie denerwujące.
Michaela zauważyłam przy małym barku na końcu salonu. Podeszłam do chłopaka o niebieskich włosach. 

- Michael! – Rozłożyłam szeroko ręce i się zaśmiałam.
- Emma! – Podbiegł do mnie i uścisnął unosząc moje stopy nad ziemię. Zakręciliśmy się kilka razy głośno się śmiejąc.
- Gdzie Ashton?
- Jeszcze u siebie, ubiera się. – Clifford parsknął śmiechem. – Ash dostanie zawału, jak cię zobaczy.
- O co wam wszystkim chodzi. – Lekko się skrzywiłam i poszłam na schody. 

Zapukałam do pokoju Irwina. Nie wiem, jakim cudem to usłyszał…

- Otwarte! – Krzyknął, więc weszłam do środka. 

Stał tyłem do mnie, a na jego ciele były tylko bokserki. 

- Mogłeś mnie uprzedzić. – Westchnęłam.
- Oj wybacz, Emm. Już się ubieram. – Jeszcze się nie odwrócił, więc miałam chwilę, by przyjrzeć się jak jego łopatki napinały się, kiedy zakładał koszulkę. Zapinając guzik od spodni odwrócił się w moją stronę. 

Kiedy podniósł głowę i mnie zobaczył, jego oczy niemal wyleciały z oczodołów. 

- Mam coś na twarzy? – Lekko się skrzywiłam i już miałam szukać lustra, kiedy Ash mnie uspokoił.
- Z twoją twarzą wszystko w porządku. Po prostu… wow, Emma wyglądasz… wow.
- To tylko sukienka. – Wzruszyłam ramionami, a Ashton dalej wpatrywał się we mnie jak krowa w malowane wrota.
- Chodźmy na dół. – Od razu się zgodziłam. 

Chyba nie myślał, że stałabym całą noc w jego pokoju, a on pożerałby mnie wzrokiem. 

Bawiliśmy się świetnie, tańczyłam ze wszystkimi, ale najchętniej wygłupiałam się z Michaelem, przez co prawie skręciłam kostkę, ale wszystko okazało się być w porządku, po tym jak chwilę odpoczęłam. 

Wszyscy byli już trochę wstawieni. Rozmawiałam z Ashtonem, kiedy usłyszeliśmy krzyk Michaela. 

- Ja nie skoczę?! Ja? No to patrz, Calum! 

Wybiegliśmy do ogródka, w którym znajdował się basen. Nigdzie nie widziałam Clifforda, ale po chwili znowu się odezwał i uniosłam wzrok ku niebu. Stał na dachu i wymachiwał rękoma krzycząc, że zaraz skoczy. Zamarłam i również zaczęłam machać rękami, żeby natychmiast stamtąd zszedł.

- To dla ciebie, Emma! – Posłał mi całusa, a ja zaczęłam się śmiać. Był całkowicie pijany. Zanim zdążyłam się ponownie odezwać, już leciał w dół, prosto do wody. 

Za moment miałam zostać zmoczona, więc zakryłam twarz dłońmi. W ostatniej chwili ktoś zasłonił mnie swoim ciałem, tym samym mocno mnie do siebie przytulając. Okazało się, że to Calum był moim wybawcą. 

Ashton gdzieś zniknął, więc podziękowałam Calumowi i poszłam szukać przyjaciela o kręconych włosach. Po dwudziestu minutach znalazłam Irwina totalnie pijanego. 

- Chodź tańczyć! – Przyciągnął mnie do siebie zanim zdążyłam zaprotestować.
- Jesteś taka piękna, Emma.
- Ashton, jesteś pijany. – Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale był dla mnie za silny.
- Co z tego, że jestem pijany. Jutro będę trzeźwy, a ty nadal piękna. – Zaczął jeździć nosem po mojej szyi, a w chwilę później poczułam jego usta na mojej rozgrzanej skórze.
- Irwin, przestań! Natychmiast! 

Nic nie skutkowało. Nie chciałam tego. Nie chciałam, by robił to w taki sposób. Przypominał mi pijanego Nathana, który próbował zmuszać mnie do różnych rzeczy. Ashton był zbyt nachalny, zbyt odurzony alkoholem, dlatego wyrwałam mu się i wyszłam na zewnątrz, żeby trochę ochłonąć. Nie przyszedł. 

Posiedziałam chwilę przed basenem, a potem postanowiłam przebrać się w ciuchy, które wzięłam i wrócić do domu. Torbę zostawiłam w pokoju Ashtona, więc poszłam tam jak najszybciej. Naciągnęłam legginsy na nogi, zdjęłam sukienkę i założyłam koszulkę. Zawiązałam trampki, schowałam ciuchy, których się pozbyłam do torby i zeszłam na dół tym samym opuszczając imprezę. 

Naprawdę chciałam zostać, ale nie mogłam. Wszystko wróciło w jednej chwili, wszędzie widziałam twarz Nathana. Wystarczyło to, że zaczął się do mnie dobierać… 


***
Witam, witam. Jest kolejny, może nie najlepszy, mało ambitny itd., ale czasami nie wszystko mi wychodzi, tak jak to sobie zaplanuję. 
Widzimy się przy następnym! Love x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz