wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 2.



Rano było jeszcze gorzej. Głowa pękała mi w szwach, mama wypytywała o każdy, nawet najmniejszy detal. A ja chciałam tylko wrócić do łóżka i położyć się spać, niestety nie mogłam. Musiałam być tamtego dnia wcześniej w sklepie, ponieważ Ashton chciał mi coś pokazać. Nie sprzeciwiałam się, w końcu potrzebowałam tej pracy.

Zawiązałam niedbale trampki i wyszłam z domu. Podjechałam pod sklep, który był zamknięty, więc czekałam przed drzwiami, aż w końcu pojawił się Irwin. 

- Długo kazałeś na siebie czekać. – Lekko się skrzywiłam.
- Nie przesadzaj – machnął na mnie ręką, otworzył sklep i weszliśmy do środka. 

Zamknęłam za sobą drzwi i podążyłam za chłopakiem, który w ogóle na mnie nie poczekał. Nie przejęłam się tym za bardzo i weszłam na zaplecze. 

- Jak widzisz, tutaj trzymamy wszystkie nierozpakowane rzeczy i nowości.
- Chyba do tego służy zaplecze – burknęłam, a Ashton spojrzał na mnie wzrokiem ostrym jak brzytwa.
- Chodź, pokaże ci płyty – wykonał gest dłonią, żebym ruszyła się z miejsca. 

Wyszłam więc pierwsza mając dziwne wrażenie, że osoba idąca za mną, ciągle patrzyła się na mój tyłek, ale postanowiłam się tym nie przejmować, w końcu to facet. Lekko westchnęłam i prawie niezauważalnie pokręciłam głową, kiedy Irwin mnie wyprzedził i zaczął opowiadać o wszystkich płytach. Nie musiał się wysilać, bo sporo na ten temat wiedziałam, ale nie zamierzałam mu przerywać, bo widziałam jak bardzo był tym pochłonięty. 

- Załapałaś? – Uśmiechnęłam się lekko od niechcenia, żeby dał mi spokój. – No to świetnie, to chyba już wszystko. Zaraz otwieramy, więc idź za kasę, a nie tak stoisz! 

Znałam go dopiero niecały dzień, a potrafił mnie zirytować jak nikt inny. Miałam dziwne przeczucie, że przyjaciółmi nie zostaniemy.

Weszłam za ladę, wzięłam swoją torbę, po czym wyjęłam z niej książkę i notatnik. Położyłam obie rzeczy z boku i usiadłam na wysokie krzesło. Obróciłam się w jedną stronę, potem w drugą, ale nikt nie zaglądał do sklepu. W takim przypadku nie pozostawało mi nic innego jak poczytać książkę, by do końca nie zwariować z nudów. 

Nagle usłyszałam kojący dźwięk dochodzący znad drzwi. Mój pierwszy klient! 

Do środka wszedł mężczyzna po czterdziestce, zgadywałam. Rozglądał się jakiś czas po wszystkich półkach, więc postanowiłam zapytać czego szukał. 

- Pomóc panu? – Zawołałam zza lady unosząc ołówek na wysokość ucha.
- Szukam pewnej płyty dla córki, ale dokładnie nie wiem, gdzie mogę ją znaleźć. – Podrapał się bezradnie po głowie.
- Już podchodzę – zwinne zsunęłam się z krzesła i podeszłam do mężczyzny. 

Wyjaśnił mi jakiej płyty szukał, niestety nie zapoznałam się jeszcze z całym asortymentem, więc sama trochę błądziłam, ale po kilku minutach, wspólnymi silami znaleźliśmy płytę. 

- Córka na pewno się ucieszy – powiedziałam biorąc pieniądze i pakując przedmiot do torebki – dziękuję i zapraszam ponownie! – Uśmiechnęłam się, mężczyzna powiedział „do widzenia” i zniknął na zewnątrz.
- Widzę, że nieźle sobie poradziłaś. – Ashton pojawił się jak znikąd i o mało nie przysporzył mnie o zawał serca.
- Obserwujesz mnie? – Zlustrowałam go od góry do dołu, a mój wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał się na jego tatuażach, które były naprawdę dobre.
- Muszę wiedzieć, jak sprawdza się nowa pracownica. – Uśmiechnął się głupio i odszedł, by po chwili zniknąć na zapleczu. 

Później przybywało coraz więcej klientów, a ja, ku niezadowoleniu Ashtona, radziłam sobie świetnie. 

- Dzień dobry, szukam gitary. – Jakiś młody chłopak wyrwał mnie z zamyślenia. Czemu nie słyszałam dzwoneczków, kiedy wchodził? Spojrzałam w stronę wejścia i zauważyłam, że ktoś otworzył drzwi.
- Już wołam kolegę, bo to nie moja działka – zeskoczyłam z krzesła.
- Ashton, jakiś chłopak szuka gitary, to robota dla ciebie, nie dla mnie – podrapałam się po karku i przebiegłam wzrokiem po zapleczu. Gdzie on się znowu podział?
- Przepraszam, ale nie mogę znaleźć kolegi, musiał gdzieś wyjść. – Spojrzałam na chłopaka lekko zażenowana, obciągnęłam sweter, który lekko się podwinął.
- Mogę poczekać. – Uśmiechnął się i położył dłonie na ladzie. – Długo tu pracujesz? Nigdy cię tu nie widziałem.
- Tak naprawdę jestem tutaj od wczoraj. – Wdrapałam się na krzesło i spojrzałam na bruneta, który cały czas lustrował mnie wzrokiem. Serio? Musiałam trafić na jakiego napalonego kolesia? Jeszcze chwila, a ślina ciekłaby mu po brodzie. 

Aż taka piękna nie byłam, brązowe włosy, zielone oczy, kilka piegów, zdecydowanie za chuda, nic specjalnego. Podejrzany chłopak już miał pytać o to, czy kogoś mam, kiedy do sklepu wszedł Ashton i chcąc nie chcąc uratował mnie od dalszej rozmowy, która wcale nie była mi na rękę. 

- Ashton, kolega chciałby obejrzeć gitary – skrzywiłam się, kiedy nasz gość spojrzał na mojego współpracownika, a kiedy z powrotem spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie ma sprawy, chodź. 

Poszli w głąb sklepu, a ja poczułam się mniej osaczona. Miałam jedynie nadzieję, że nic nie kupi i nie będę musiała go dłużej znosić. 

Oprócz tego incydentu nie wydarzyło się już nic szczególnego. 

Dzisiaj zamykał Ashton, więc wyszłam piętnaście minut wcześniej i wpakowałam się do mojego zmasakrowanego przez czas samochodu. Zatrzasnęłam drzwi, mając wrażenie, że szyba wyleci w całości lub pokruszy się na milion malutkich kawałeczków. Oparłam się na siedzeniu i odetchnęłam. Dopiero drugi dzień pracy za mną, a ja byłam wykończona, musiałam się do tego przyzwyczaić. Zamknęłam oczy i prawie usnęłam, ale ktoś zapukał w okno. To był Irwin. Opuściłam szybę i spojrzałam na niego.

- Co się stało?
- Zapomniałaś tego – rzucił mi na kolana jakiś czarny prostokąt i odszedł. Dopiero po chwili zorientowałam się, że był to mój notatnik. Oby do niego nie zaglądał, ponieważ miałam już tam wpisanych kilka rzeczy, kilka pomysłów, które i tak za jakiś czas pójdą w zapomnienie, a moja książka nigdy nie zobaczy światła dziennego. Zamknęłam okno, włożyłam kluczki do stacyjki, chwilę męczyłam się z odpaleniem, ale w końcu odjechałam. 

Kiedy dotarłam do domu, byłam tak zmęczona, że nie miałam ochoty na jakiekolwiek jedzenie. Jednak mama zmusiła mnie do zjedzenia kolacji, a potem od razu poszłam spać, uprzednio biorąc prysznic. 

Następnego ranka nie miałam problemów ze wstaniem, chyba zaczęłam się przyzwyczajać.
Schodząc na dół wpadłam na mojego brata, który miał jakąś nowa bluzę. Nie miałam zielonego pojęcia skąd brał na to wszystko pieniądze, co chwilę miał jakąś nowiutką rzecz. 

- Skąd ty bierzesz tę kasę?
- Nie twój interes – prychnął na mnie i spojrzał z wyższością.
- Pomógłbyś trochę rodzicom, a nie fundujesz sobie nowe ciuszki.
- Pomagam im, jak nie dowierzasz, to idź na dół i zapytaj, albo lepiej nie, bo jeszcze spóźnisz się do swojej nędznej pracy – otworzył szeroko usta, a potem zakrył je ręką, na końcu tylko się zaśmiał i zniknął w swoim pokoju. 

Wywróciłam oczami i zeszłam na dół, szkoda było moich nerwów na tego człowieka. Poza tym nie miało to jakiegokolwiek sensu, jemu nie dało się nic przetłumaczyć, zawsze wiedział lepiej i stawiał na swoim. Kompletnie nie rozumiałam Jasona, choć byliśmy spokrewnieni.
Zjadłam płatki na mleku, wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i opuściłam dom, w którym ojciec krzyczał na mojego brata, a mama robiła pranie. Ciekawe co ten mój braciszek znowu zmalował. Był starszy ode mnie, a nadal mieszkał z rodzicami. Skądś miał pieniądze, więc dlaczego nie mógł pozwolić sobie na jakieś własne mieszkanie? Chyba już czas się usamodzielnić, braciszku. A ja prędzej czy później dowiem się skąd bierzesz forsę na swoje zachcianki i dlaczego tak często znikasz w nocy. Zakładałam, że nie zdawał sobie sprawy, że wiem o jego nocnych eskapadach. Czasami słyszałam, jak wychodził przez okno. Przecież był dorosły, nic by się nie stało, gdyby wyszedł jak cywilizowany człowiek przez frontowe drzwi, ale nie, on chciał być wiecznie nastolatkiem i tak właśnie się zachowywał.

Samochód nie chciał odpalić, więc wściekła i zmuszona do jazdy autobusem udałam się na przystanek. Już w tamtym momencie wiedziałam, że będę spóźniona. 

Wsiadłam do odpowiedniego autobusu i zajęłam miejsce na końcu pojazdu. Miałam nadzieję, że nie spotkam kogoś ze swojej byłej licealnej klasy lub jakiegoś innego znajomego.  Wszyscy myśleli, że studiuję, ale ja nie miałam na to pieniędzy, nawet stypendium nie było w stanie pokryć wszystkich kosztów. Praco nadchodzę! 

Wysiadłam jeden przystanek za wcześnie i szybkim krokiem pokonywałam kolejne metry dzielące mnie od sklepu. Na miejsce dotarłam z pięciominutowym spóźnieniem. Ashton siedział już w środku, kiedy mnie zobaczył, nie był zadowolony. 

- Spóźniłaś się – spojrzał na mnie z gniewem.
- Musiałam jechać autobusem – westchnęłam i wpakowałam się za ladę zwinne wymijając chłopaka.
- Mam nadzieję, że to się nie powtórzy.
- Człowieku, uspokój się. To tylko pięć minut, wyluzuj – sama byłam zdenerwowana i nie chciało mi się słuchać jego kazań. Czy on był moja matką?
- Wyluzuj? Powinnaś poważnie podchodzić do tej pracy. Ten sklep to całe życie państwa Grand.
- Podchodzę do tego poważnie, ale nie przypuszczałam, że mój samochód nie zapali i dodatkowo wysiadłam na złym przystanku! – Zaczęłam krzyczeć, nerwy mnie poniosły, co Ashtonowi jeszcze bardziej się nie podobało. Kim on był, żeby tak mnie traktować?
- Ej, młoda, nie pozwalaj sobie – uderzył dłońmi w ladę i nachylił się w moją stronę – nie zadzieraj ze mną, bo znienawidzisz tę pracę.
- Nie bądź taki pewien, – ktoś wszedł do sklepu – a teraz spadaj, bo nic nie widzę.- Machnęłam mu ręką przed twarzą, o mało nie wybuchł ze złości. 

Dosyć łatwo było zauważyć, że uważał się za lepszego, ale ja jeszcze mu udowodnię, że się mylił. Nie pozwolę sobą pomiatać tylko dlatego, że miał lepsze ciuchy, lepszy samochód. W szkole zawsze ktoś śmiał się z mojego ubioru, czy ogólnego wyglądu. To, że nie miałam tyle pieniędzy co inni, wcale nie czyniło mnie gorszą osobą i bardzo dobrze o tym wiedziałam. Chociaż czasami obelgi dostawały się do mojej podświadomości i nie ukrywam, że zdarzały się dni, kiedy siedziałam w swoim pokoju i po prostu płakałam. Rzadko, ale się zdarzało.
Pierwszy klient był strasznie niezdecydowany i zanim cokolwiek wybrał minęło chyba pół stulecia. Siedziałam i podpierałam się rękoma, kiedy on wybierał płyty i gadał o każdej po kolei. W jednej nie podobało mu się to, a w drugiej tamto. Kogo to obchodziło? Na pewno nie mnie. Nie miałam pojęcia po co w ogóle przyszedł do sklepu, pewnie sam w ogóle tego nie wiedział. W końcu niczego nie kupił i wyszedł nie mówiąc nawet głupiego „do widzenia”. 

- Widzę, że poznałaś już naszego stałego bywalca, Toma. – Irwin zaśmiał się z zaplecza.
- No i co cię tak śmieszy! – Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Twoja mina, księżniczko – wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. Jeszcze to jego sarkastyczne „księżniczko”. Coraz bardziej działał mi na nerwy. 

Przez pół dnia Ashton ciągle miał do mnie jakieś pretensje. W ogóle nie wiedziałam o co mu chodziło. 

- Chyba wiem, dlaczego moja poprzedniczka odeszła.  – Spojrzałam na chłopaka, który dokładał płyty na półkę.
- Sugerujesz coś? – Odwrócił się w moja stronę i prawie upuścił kilka pudełek.
- Tak. Myślę, że koledzy z pracy byli nie do zniesienia. Po co ty w ogóle tutaj pracujesz? Przecież widać, że nie potrzebujesz tych pieniędzy. – Zmierzyłam go wzrokiem.
- Wiesz dlaczego tutaj pracuję? – Niebezpiecznie szybko pojawił się obok mnie i mówił z zaciśniętymi zębami. – Ponieważ lubię muzykę, to moje drugie życie. A jeśli chodzi o pieniądze, to nie chciałem wynagrodzenia za pomoc w sklepie, ale państwo Grand się nie zgodzili, więc dostaję połowę tego co ty. A ty, księżniczko, co tutaj robisz?
- Zbieram na studia – westchnęłam i mój zapał do kłótni jakoś zmalał.
- Co, rodzice nie chcą pomóc? – Zaśmiał się.
- Tutaj akurat się mylisz. Zresztą nic o mnie nie wiesz, więc nie mów takich rzeczy.
- Oho, chyba mamy hipokrytkę na pokładzie. Przed chwilą osądziłaś mnie, chociaż sama za dużo o mnie nie wiesz. – Pstryknął mi palcami przed twarzą i wrócił do poprzedniego zajęcia.

 ************
Cześć, no to mamy drugi rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba. Oczywiście jeśli są osoby, które wolą czytać na wattpadzie, to zapraszam, bo tam też publikuje to opowiadanie ;) 
Ucieszę się z każdego, chociażby najkrótszego komentarza, to strasznie motywuje do pisania ;)

2 komentarze: