Siedziałam w ogródku i czytałam jedną z moich ulubionych
książek, kiedy ktoś położył mi lodowatą dłoń na ramieniu. Przeszedł mnie
niemiły dreszcz i szybko odwróciłam się do osoby, która to zrobiła. To był mój
tata, patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- Chodź do kuchni, musimy wszyscy poważnie porozmawiać. –
Westchnął, był smutny, słyszałam to w jego głosie.
Podążyłam za nim do kuchennych drzwi i weszłam do
pomieszczenia oświetlonego sztucznym, żółtym światłem żarówek. Usiadłam na
jednym z krzeseł przy stole i rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu.
Mojego brata jeszcze nie było i wątpiłam, żeby w ogóle się pojawił. Nigdy go
nie było, włóczył się gdzieś z kolegami.
- Powiecie mi co się stało? – Spojrzałam na rodziców, na ich
zmartwione miny, aż zrobiło mi się smutno. Pewnie znowu chodziło o pieniądze.
- Obawiam się, że będziesz musiała znaleźć sobie pracę, bo
inaczej z twoich przyszłorocznych studiów nici. – Westchnęła, spojrzała na tatę
i lekko się do niego przytuliła.
- Dobrze, rozumiem. Znowu nam się nie powodzi – odłożyłam
książkę na stół, zasunęłam krzesło, spojrzałam jeszcze raz na rodziców, serce
mi się krajało, kiedy widziałam ich w takim stanie. Robili co mogli, by żyło
nam się dobrze, ale nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak się tego chciało.
Tata znowu stracił pracę, ale wiedziałam, że już szukał
kolejnej. Przyszedł czas na mnie. Jeśli uda mi się uzbierać wystarczająco dużo
pieniędzy, będę mogła pójść na studia i w końcu zajmę się moją książką. Miałam
nadzieję, że powieść powstanie, a ja spełnię swoje życiowe marzenie.
Weszłam do swojego pokoju i od razu usiadłam na łóżku
ściągając z siebie lekko za duży sweter, który przy okazji naelektryzował mi
włosy. Gdzie miałam znaleźć pracę? Jaką? Opadłam na łóżko i patrzyłam na
śnieżnobiały sufit. W końcu nikt nie powiedział, że życie będzie proste.
Zakryłam się kołdrą po sam nos i poszłam spać. Postanowiłam
pomyśleć o tym wszystkim następnego dnia, kiedy pod drzwiami będzie leżeć
gazeta, a w niej będą jakieś oferty pracy. Wzięłabym każdą pracę, ale nie
ukrywałam, że chciałam znaleźć coś, przy czym nie zanudziłabym się na śmierć.
Rano zeszłam na śniadanie i już prawie zapomniałam o
wczorajszej rozmowie, kiedy tata położył mi poranną gazetę obok talerza.
- Nie marnuj czasu – poszedł do salonu i usiadł w swoim
ulubionym fotelu, który był w naszym domu od kiedy sięgam pamięcią, wydawało mi
się, że mógł należeć do dziadka. Pewnie pamięta jakieś zamierzchłe czasy, o
których ja nie miałam zamiaru nawet myśleć, musiałam skupić się na
teraźniejszości.
Rozłożyłam gazetę na stole, jedną ręką przewracałam kartki,
w drugiej trzymałam tosta. Fascynujące zajęcie, idealne podczas śniadania…
- Mamo, dasz mi kluczyki od samochodu? – Pytając o to,
miałam pełne usta, więc matka skarciła mnie wzrokiem.
- Trzymaj, tylko nie spowoduj jakiegoś wypadku. – Położyła
kluczyki na stole, które cichutko zabrzęczały, lubiłam ten dźwięk.
- Mamo, mam dziewiętnaście lat, poza tym umiem prowadzić.
Poradzę sobie. Nie jestem dzieckiem, w końcu szukam pracy, prawda? – Upiłam
trochę soku pomarańczowego i wróciłam na górę, by się ubrać, uczesać i lekko
podmalować.
Założyłam czarne spodnie, lekko rozciągnięty sweter i moje
znoszone, ale najukochańsze na świecie czarne trampki. Włożyłam portfel oraz
dokumenty do torebki i zbiegłam ze schodów, jakby każda minuta, a nawet sekunda
ważyła na moim życiu.
W pośpiechu pożegnałam się z rodzicami i wyszłam na podwórko
przed domem. Było ciepło, jak to w Australii, ale sweter mi nie przeszkadzał.
Jakby nie patrzeć, był to już początek jesieni. Przyzwyczaiłam się do takiego
ubioru. Lubiłam za długie rękawy, w
których mogłam chować dłonie.
Otworzyłam drzwiczki i wsiadłam do samochodu, lekko
podskakując na siedzeniu. Chwilę później włożyłam kluczyki do stacyjki i
odpaliłam. Ruszyłam z podjazdu z gazetą na miejscu pasażera. Mojego pierwszego
pasażera w życiu. Nikt nigdy ze mną nie jeździł, bo nie bardzo miałam
znajomych. Ale to nie szkodzi, dobrze mi było tak, jak było. Nie narzekałam. Po
liceum wszyscy poszli w swoim kierunku, tylko ja zostałam w domu…
Podjechałam pod jakąś księgarnię, gdzie potrzebowali pomocy,
ale niestety się spóźniłam, podobnie było w kilku innych miejscach, więc
zrezygnowana udałam się do domu, po drodze spotykając mojego brata, Jasona,
którego przy okazji podwiozłam.
Wszyscy wiedzieli, że ostatnio nam się nie powodziło,
dlatego tym bardziej było podejrzane to, że Jason pozwalał sobie na nowe
ciuchy, gadżety. Nie wiem skąd brał pieniądze na to wszystko, ale nigdy nie
chciał nic powiedzieć. Rodzicie byli przekonani, że miał jakąś pracę, chociaż w
ogóle im nie pomagał i do niczego się nie dokładał. Strasznie mnie to
denerwowało. Chłopak wysiadł z samochodu nawet nie zamykając za sobą drzwi,
cały Jason, zawsze taki wdzięczny i uprzejmy…
Przewróciłam oczami, wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki,
wzięłam gazetę z siedzenia, zatrzasnęłam dwie pary drzwiczek i poszłam do domu,
upewniając się jeszcze raz, czy na pewno zamknęłam samochód.
- I jak tam poszukiwania? – Mama dopadła mnie już na progu.
Zamknęłam drzwi i głośno westchnęłam.
- Dzisiaj się nie udało, ale będę próbować jeszcze jutro. –
Lekko się uśmiechnęłam, żeby nie martwić kobiety.
Poklepała mnie po ramieniu, chyba chciała poprawić mi
nastrój, który wcale nie był taki zły. Odwróciła się na pięcie i wróciła do
salonu siadając na kanapie obok ojca. Byli ze sobą naprawdę długo i podziwiałam
ich za to. Czasami im zazdrościłam, bo mnie jeszcze nikt tak nie pokochał. Ale
czego ja oczekiwałam, byłam tylko jedną dziewczyną z wielu. Siedziałam w domu,
czytałam książki, jedną próbowałam nawet napisać. Byłam towarzyska, kiedy
miałam wokół siebie przyjaciół, ale kiedy każdy wyjechał na inną uczelnię,
zostałam sama, a szukanie znajomych odstawiłam na bok. Na półkę rzeczy zapomnianych,
rzeczy które pewnie nigdy nie dojdą do skutku.
Zanim poszłam do swojego pokoju, zaszłam jeszcze do kuchni
po coś do jedzenia. Zdecydowałam się na jabłko i banana. Wgryzłam się w okrągły
owoc, weszłam po schodach, przechodząc obok pokoju brata usłyszałam, jak
rozmawiał przez telefon. To Jason miał jakichkolwiek znajomych? Od kiedy?
Wzruszyłam ramionami i zniknęłam za drzwiami mojego małego świata.
Włączyłam jakąś muzykę, włożyłam słuchawki do uszu i
położyłam się na łóżku. Poczułam zapach świeżo wypranej pościeli. Najwidoczniej
pod moją nieobecność mama odwiedziła pokój i zostawiła mały prezent.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że na biurku, które przy okazji
było zawalone papierami, leżała jakaś książka, której wcześniej nie widziałam.
Była dosyć mała, w czarnej, skórzanej oprawie. Co to mogło być? Podeszłam
bliżej, podniosłam tajemniczy przedmiot i zorientowałam się, że to notatnik.
Najpiękniejszy notatnik jaki w życiu miałam w dłoniach. W środku była schowana
karteczka, której róg wystawał zza pustych stronic.
„Nie możemy pozwolić sobie na nic więcej, ale wiemy, że
dobrze wykorzystasz ten prezent. „
Mama i tata.
Uśmiechnęłam się do siebie i przycisnęłam notatnik do
piersi. O tak, miałam zamiar bardzo dobrze go wykorzystać. Odłożyłam go na
wcześniejsze miejsce i zmęczona całodniowym poszukiwaniem pracy z marnym
skutkiem, wdrapałam się na łóżko i zakryłam po uszy kołdra. Usnęłam niemal
natychmiast, chociaż ostatnio miałam straszne problemy z zasypianiem.
Rano zjadłam śniadanie i od razu po tym wyszłam na kolejne
poszukiwania. Nie mogłam tracić cennego czasu.
Krążyłam po mieście w nadziei znalezienia jakiejkolwiek
pracy, cokolwiek byleby były pieniądze. Dwie kolejne oferty uciekły mi sprzed
nosa, więc siedziałam w samochodzie i zakreślałam różowym flamastrem
ogłoszenia, które w jakiś sposób mnie zainteresowały. Rozejrzałam się czy nie
jedzie żaden samochód i wysiadłam z auta, żeby zaczerpnąć trochę świeżego
powietrza i rozprostować nogi. Spojrzałam na drugą stronę ulicy, znajdował się
tam sklep muzyczny, a na drzwiach wywieszona była tabliczka „Potrzebna pomoc”.
To jak jakiś znak! Szybko przebiegłam przez ulicę, zerwałam wywieszkę i weszłam
do środka.
Nad moją głową rozbrzmiały malutkie dzwoneczki, uśmiechnęłam
się i rozejrzałam po wnętrzu. Lekko przyciemnione, klimatyczne pomieszczenie,
któremu uroku dodawała muzyka lecąca w tle, w końcu był to sklep muzyczny,
bystrzaku. Było naprawdę magicznie.
Nie widziałam nikogo, więc podeszłam do lady i czekałam, aż
ktoś się pojawi. Po chwili przyszła starsza kobieta, która od razu ciepło się
do mnie uśmiechnęła.
- W czym mogę pomóc? – Spojrzała na moje dłonie, w których
ściskałam tabliczkę. – Oo, rozumiem. Świetnie, że tak szybko ktoś się znalazł.
Od kiedy chcesz zacząć, panienko?
- Naprawdę od tak dostanę tę pracę? – Zdziwiłam się,
myślałam, że będzie o coś pytać.
- Oczywiście – kobieta podeszła do mnie i położyła mi dłoń
na plecach. – Poprzednia pracownica musiała odejść, więc po co zwlekać? Zaraz
powinien pojawić się Ashton, on ci powie co i jak.
- To pani mąż?
- Kto? Ashton? – wybuchła serdecznym śmiechem. – Broń Boże,
mógłby być moim wnukiem. Pracuje tutaj. – Pokazała mi ręką krzesło za ladą,
więc na nim usiadłam i czekałam na tego całego Ashtona.
Otworzyłam książkę, którą zawsze nosiłam w torbie i zaczęłam
czytać. Nie skończyłam nawet pierwszego rozdziału, a usłyszałam malutkie
dzwoneczki nad drzwiami i podniosłam wzrok. Do sklepu wszedł wysoki chłopak o
lekko kręconych włosach, które były przewiązane czerwoną bandanką. Miał czarne spodnie,
koszulkę z The Rolling Stones i wytatuowane ręce. Spojrzał na mnie zdziwiony
nie odzywając się ani słowem, po czym zniknął na zapleczu, gdzie pewnie
znajdowało się biurko starszej pani. Oh, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że
się nie przedstawiłam, a kobieta nawet o to nie zapytała. Chłopak po chwili
wrócił i stanął tuż przede mną, zasłaniając mi widok.
- Ashton. Ashton Irwin – wyciągnął dłoń w moja stronę, więc
ją uścisnęłam.
- Emma. Emma Evans.
- No to Emmo Evans, od dziś pracujemy razem. A teraz ci
powiem, co należy do twoich obowiązków – rozejrzał się po sklepie, który o tej
godzinie był jeszcze pusty.
- Znasz się choć trochę na muzyce? – Spojrzał na mnie z
lekką niechęcią.
- No coś tam wiem na ten temat. – Cicho odpowiedziałam na
pytanie, ponieważ ten chłopak zaczął mnie odrobinę przerażać.
- Ok, miejmy nadzieję, że to wystarczy. Mamy tutaj jak
widzisz płyty, biografie muzyków, znajdzie się nawet kilka instrumentów,
generalnie wszystko co związane z muzyką. – Pokazał mi wszystko. Na jednej ze
ścian wisiało kilka naprawdę pięknych i pewnie sporo wartych gitar.
- Ok, łapię – lekko się uśmiechnęłam, przecież nie mogłam
być uznawana za jakiegoś gbura.
- No to zaczynasz od teraz. Tylko żadnych przekrętów itd.
Ten sklep to wszystko dla państwa Grand.
- Spokojnie, nikomu nie zagrażam – podniosłam ręce do góry i
od razu je opuściłam.
Usiadłam na krześle i wróciłam do czytania książki,
ponieważ sklep nadal świecił pustkami.
Ashton kręcił się przy instrumentach i czasami je czyścił.
Nic się nie działo, a książka zaczęła mnie nudzić, więc postanowiłam wyjąć z
torby mój nowiutki notatnik, po chwili poszukiwań okazało się, że w pośpiechu
nie zabrałam go z domu. Akurat wtedy, kiedy miałam kilka fajnych pomysłów.
Pospiesznie wygrzebałam z torby jakiś ołówek i zapisałam myśli na ostatniej
stronie książki.
Dzień za ladą minął mi strasznie szybko, może dlatego, że
był to mój pierwszy dzień i nie było za dużego ruchu w sklepie. Pożegnałam się
z panią Dianą, jak się później dowiedziałam i ruszyłam w kierunku samochodu.
Auto miało już swoje lata, dlatego miałam problem z
zapaleniem, na szczęście po kilku chwilach załapał i mogłam w spokoju wrócić do
domu.
Zmęczona pierwszym dniem w pracy zdjęłam buty i do razu
ruszyłam do swojego pokoju, jednak mama zdołała mnie złapać zanim weszłam na
schody.
- Gdzie byłaś cały dzień?
- Mam pracę. A teraz proszę, daj mi odpocząć. Jutro muszę
wcześniej wstać. – Ziewnęłam, więc kobieta dłużej mnie nie męczyła i
powiedziała, że wypyta mnie o każdy szczegół jutro przy śniadaniu.
Wiedziałam, że była szczęśliwa, więc i ja się uśmiechnęłam
wchodząc po schodach. Opadłam na łóżko i od razu zasnęłam. Nie wiedziałam, że
siedzenie za ladą mogło być tak męczące.
*********
Cześć! Nadal mam nadzieję, że znajdą się jakieś osoby zainteresowane tym opowiadaniem. Dlatego jeśli już czytacie to proszę, skomentujcie i powiedzcie mi co i jak. To dla mnie naprawdę ważne ;)
Super rozdział! Bardzo fajnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńJeżu kolczasty, świetnie piszesz i naprawdę czuję się jakbym czytała normalną, ale mega docenioną książkę :D I jestem pewna, że kiedyś taką kupię :D Rozdział geniallny!
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu zaje... !!! Czekam na next'a ♥
OdpowiedzUsuńKocham to ff ♡ czy moge byc informowana? :) /@DarkQueen01 z tt
OdpowiedzUsuń