czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 1.



Siedziałam w ogródku i czytałam jedną z moich ulubionych książek, kiedy ktoś położył mi lodowatą dłoń na ramieniu. Przeszedł mnie niemiły dreszcz i szybko odwróciłam się do osoby, która to zrobiła. To był mój tata, patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. 

- Chodź do kuchni, musimy wszyscy poważnie porozmawiać. – Westchnął, był smutny, słyszałam to w jego głosie. 

Podążyłam za nim do kuchennych drzwi i weszłam do pomieszczenia oświetlonego sztucznym, żółtym światłem żarówek. Usiadłam na jednym z krzeseł przy stole i rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu. Mojego brata jeszcze nie było i wątpiłam, żeby w ogóle się pojawił. Nigdy go nie było, włóczył się gdzieś z kolegami. 

- Powiecie mi co się stało? – Spojrzałam na rodziców, na ich zmartwione miny, aż zrobiło mi się smutno. Pewnie znowu chodziło o pieniądze.
- Obawiam się, że będziesz musiała znaleźć sobie pracę, bo inaczej z twoich przyszłorocznych studiów nici. – Westchnęła, spojrzała na tatę i lekko się do niego przytuliła.
- Dobrze, rozumiem. Znowu nam się nie powodzi – odłożyłam książkę na stół, zasunęłam krzesło, spojrzałam jeszcze raz na rodziców, serce mi się krajało, kiedy widziałam ich w takim stanie. Robili co mogli, by żyło nam się dobrze, ale nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak się tego chciało. 

Tata znowu stracił pracę, ale wiedziałam, że już szukał kolejnej. Przyszedł czas na mnie. Jeśli uda mi się uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy, będę mogła pójść na studia i w końcu zajmę się moją książką. Miałam nadzieję, że powieść powstanie, a ja spełnię swoje życiowe marzenie. 

Weszłam do swojego pokoju i od razu usiadłam na łóżku ściągając z siebie lekko za duży sweter, który przy okazji naelektryzował mi włosy. Gdzie miałam znaleźć pracę? Jaką? Opadłam na łóżko i patrzyłam na śnieżnobiały sufit. W końcu nikt nie powiedział, że życie będzie proste. 

Zakryłam się kołdrą po sam nos i poszłam spać. Postanowiłam pomyśleć o tym wszystkim następnego dnia, kiedy pod drzwiami będzie leżeć gazeta, a w niej będą jakieś oferty pracy. Wzięłabym każdą pracę, ale nie ukrywałam, że chciałam znaleźć coś, przy czym nie zanudziłabym się na śmierć. 


Rano zeszłam na śniadanie i już prawie zapomniałam o wczorajszej rozmowie, kiedy tata położył mi poranną gazetę obok talerza. 

- Nie marnuj czasu – poszedł do salonu i usiadł w swoim ulubionym fotelu, który był w naszym domu od kiedy sięgam pamięcią, wydawało mi się, że mógł należeć do dziadka. Pewnie pamięta jakieś zamierzchłe czasy, o których ja nie miałam zamiaru nawet myśleć, musiałam skupić się na teraźniejszości.

Rozłożyłam gazetę na stole, jedną ręką przewracałam kartki, w drugiej trzymałam tosta. Fascynujące zajęcie, idealne podczas śniadania… 

- Mamo, dasz mi kluczyki od samochodu? – Pytając o to, miałam pełne usta, więc matka skarciła mnie wzrokiem.
- Trzymaj, tylko nie spowoduj jakiegoś wypadku. – Położyła kluczyki na stole, które cichutko zabrzęczały, lubiłam ten dźwięk.
- Mamo, mam dziewiętnaście lat, poza tym umiem prowadzić. Poradzę sobie. Nie jestem dzieckiem, w końcu szukam pracy, prawda? – Upiłam trochę soku pomarańczowego i wróciłam na górę, by się ubrać, uczesać i lekko podmalować. 

Założyłam czarne spodnie, lekko rozciągnięty sweter i moje znoszone, ale najukochańsze na świecie czarne trampki. Włożyłam portfel oraz dokumenty do torebki i zbiegłam ze schodów, jakby każda minuta, a nawet sekunda ważyła na moim życiu. 

W pośpiechu pożegnałam się z rodzicami i wyszłam na podwórko przed domem. Było ciepło, jak to w Australii, ale sweter mi nie przeszkadzał. Jakby nie patrzeć, był to już początek jesieni. Przyzwyczaiłam się do takiego ubioru.  Lubiłam za długie rękawy, w których mogłam chować dłonie. 

Otworzyłam drzwiczki i wsiadłam do samochodu, lekko podskakując na siedzeniu. Chwilę później włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam. Ruszyłam z podjazdu z gazetą na miejscu pasażera. Mojego pierwszego pasażera w życiu. Nikt nigdy ze mną nie jeździł, bo nie bardzo miałam znajomych. Ale to nie szkodzi, dobrze mi było tak, jak było. Nie narzekałam. Po liceum wszyscy poszli w swoim kierunku, tylko ja zostałam w domu…

Podjechałam pod jakąś księgarnię, gdzie potrzebowali pomocy, ale niestety się spóźniłam, podobnie było w kilku innych miejscach, więc zrezygnowana udałam się do domu, po drodze spotykając mojego brata, Jasona, którego przy okazji podwiozłam. 

Wszyscy wiedzieli, że ostatnio nam się nie powodziło, dlatego tym bardziej było podejrzane to, że Jason pozwalał sobie na nowe ciuchy, gadżety. Nie wiem skąd brał pieniądze na to wszystko, ale nigdy nie chciał nic powiedzieć. Rodzicie byli przekonani, że miał jakąś pracę, chociaż w ogóle im nie pomagał i do niczego się nie dokładał. Strasznie mnie to denerwowało. Chłopak wysiadł z samochodu nawet nie zamykając za sobą drzwi, cały Jason, zawsze taki wdzięczny i uprzejmy…

Przewróciłam oczami, wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki, wzięłam gazetę z siedzenia, zatrzasnęłam dwie pary drzwiczek i poszłam do domu, upewniając się jeszcze raz, czy na pewno zamknęłam samochód. 

- I jak tam poszukiwania? – Mama dopadła mnie już na progu. Zamknęłam drzwi i głośno westchnęłam.
- Dzisiaj się nie udało, ale będę próbować jeszcze jutro. – Lekko się uśmiechnęłam, żeby nie martwić kobiety. 

Poklepała mnie po ramieniu, chyba chciała poprawić mi nastrój, który wcale nie był taki zły. Odwróciła się na pięcie i wróciła do salonu siadając na kanapie obok ojca. Byli ze sobą naprawdę długo i podziwiałam ich za to. Czasami im zazdrościłam, bo mnie jeszcze nikt tak nie pokochał. Ale czego ja oczekiwałam, byłam tylko jedną dziewczyną z wielu. Siedziałam w domu, czytałam książki, jedną próbowałam nawet napisać. Byłam towarzyska, kiedy miałam wokół siebie przyjaciół, ale kiedy każdy wyjechał na inną uczelnię, zostałam sama, a szukanie znajomych odstawiłam na bok. Na półkę rzeczy zapomnianych, rzeczy które pewnie nigdy nie dojdą do skutku. 

Zanim poszłam do swojego pokoju, zaszłam jeszcze do kuchni po coś do jedzenia. Zdecydowałam się na jabłko i banana. Wgryzłam się w okrągły owoc, weszłam po schodach, przechodząc obok pokoju brata usłyszałam, jak rozmawiał przez telefon. To Jason miał jakichkolwiek znajomych? Od kiedy? Wzruszyłam ramionami i zniknęłam za drzwiami mojego małego świata. 

Włączyłam jakąś muzykę, włożyłam słuchawki do uszu i położyłam się na łóżku. Poczułam zapach świeżo wypranej pościeli. Najwidoczniej pod moją nieobecność mama odwiedziła pokój i zostawiła mały prezent. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że na biurku, które przy okazji było zawalone papierami, leżała jakaś książka, której wcześniej nie widziałam. Była dosyć mała, w czarnej, skórzanej oprawie. Co to mogło być? Podeszłam bliżej, podniosłam tajemniczy przedmiot i zorientowałam się, że to notatnik. Najpiękniejszy notatnik jaki w życiu miałam w dłoniach. W środku była schowana karteczka, której róg wystawał zza pustych stronic.

„Nie możemy pozwolić sobie na nic więcej, ale wiemy, że dobrze wykorzystasz ten prezent. „
Mama i tata. 

Uśmiechnęłam się do siebie i przycisnęłam notatnik do piersi. O tak, miałam zamiar bardzo dobrze go wykorzystać. Odłożyłam go na wcześniejsze miejsce i zmęczona całodniowym poszukiwaniem pracy z marnym skutkiem, wdrapałam się na łóżko i zakryłam po uszy kołdra. Usnęłam niemal natychmiast, chociaż ostatnio miałam straszne problemy z zasypianiem. 

Rano zjadłam śniadanie i od razu po tym wyszłam na kolejne poszukiwania. Nie mogłam tracić cennego czasu. 

Krążyłam po mieście w nadziei znalezienia jakiejkolwiek pracy, cokolwiek byleby były pieniądze. Dwie kolejne oferty uciekły mi sprzed nosa, więc siedziałam w samochodzie i zakreślałam różowym flamastrem ogłoszenia, które w jakiś sposób mnie zainteresowały. Rozejrzałam się czy nie jedzie żaden samochód i wysiadłam z auta, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i rozprostować nogi. Spojrzałam na drugą stronę ulicy, znajdował się tam sklep muzyczny, a na drzwiach wywieszona była tabliczka „Potrzebna pomoc”. To jak jakiś znak! Szybko przebiegłam przez ulicę, zerwałam wywieszkę i weszłam do środka. 

Nad moją głową rozbrzmiały malutkie dzwoneczki, uśmiechnęłam się i rozejrzałam po wnętrzu. Lekko przyciemnione, klimatyczne pomieszczenie, któremu uroku dodawała muzyka lecąca w tle, w końcu był to sklep muzyczny, bystrzaku. Było naprawdę magicznie.
Nie widziałam nikogo, więc podeszłam do lady i czekałam, aż ktoś się pojawi. Po chwili przyszła starsza kobieta, która od razu ciepło się do mnie uśmiechnęła. 

- W czym mogę pomóc? – Spojrzała na moje dłonie, w których ściskałam tabliczkę. – Oo, rozumiem. Świetnie, że tak szybko ktoś się znalazł. Od kiedy chcesz zacząć, panienko?
- Naprawdę od tak dostanę tę pracę? – Zdziwiłam się, myślałam, że będzie o coś pytać.
- Oczywiście – kobieta podeszła do mnie i położyła mi dłoń na plecach. – Poprzednia pracownica musiała odejść, więc po co zwlekać? Zaraz powinien pojawić się Ashton, on ci powie co i jak.
- To pani mąż?
- Kto? Ashton? – wybuchła serdecznym śmiechem. – Broń Boże, mógłby być moim wnukiem. Pracuje tutaj. – Pokazała mi ręką krzesło za ladą, więc na nim usiadłam i czekałam na tego całego Ashtona. 

Otworzyłam książkę, którą zawsze nosiłam w torbie i zaczęłam czytać. Nie skończyłam nawet pierwszego rozdziału, a usłyszałam malutkie dzwoneczki nad drzwiami i podniosłam wzrok. Do sklepu wszedł wysoki chłopak o lekko kręconych włosach, które były przewiązane czerwoną bandanką. Miał czarne spodnie, koszulkę z The Rolling Stones i wytatuowane ręce. Spojrzał na mnie zdziwiony nie odzywając się ani słowem, po czym zniknął na zapleczu, gdzie pewnie znajdowało się biurko starszej pani. Oh, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że się nie przedstawiłam, a kobieta nawet o to nie zapytała. Chłopak po chwili wrócił i stanął tuż przede mną, zasłaniając mi widok. 

- Ashton. Ashton Irwin – wyciągnął dłoń w moja stronę, więc ją uścisnęłam.
- Emma. Emma Evans.
- No to Emmo Evans, od dziś pracujemy razem. A teraz ci powiem, co należy do twoich obowiązków – rozejrzał się po sklepie, który o tej godzinie był jeszcze pusty.
- Znasz się choć trochę na muzyce? – Spojrzał na mnie z lekką niechęcią.
- No coś tam wiem na ten temat. – Cicho odpowiedziałam na pytanie, ponieważ ten chłopak zaczął mnie odrobinę przerażać.
- Ok, miejmy nadzieję, że to wystarczy. Mamy tutaj jak widzisz płyty, biografie muzyków, znajdzie się nawet kilka instrumentów, generalnie wszystko co związane z muzyką. – Pokazał mi wszystko. Na jednej ze ścian wisiało kilka naprawdę pięknych i pewnie sporo wartych gitar.
- Ok, łapię – lekko się uśmiechnęłam, przecież nie mogłam być uznawana za jakiegoś gbura.
- No to zaczynasz od teraz. Tylko żadnych przekrętów itd. Ten sklep to wszystko dla państwa Grand.
- Spokojnie, nikomu nie zagrażam – podniosłam ręce do góry i od razu je opuściłam. 

Usiadłam na krześle i wróciłam do czytania książki, ponieważ sklep nadal świecił pustkami.
Ashton kręcił się przy instrumentach i czasami je czyścił. Nic się nie działo, a książka zaczęła mnie nudzić, więc postanowiłam wyjąć z torby mój nowiutki notatnik, po chwili poszukiwań okazało się, że w pośpiechu nie zabrałam go z domu. Akurat wtedy, kiedy miałam kilka fajnych pomysłów. Pospiesznie wygrzebałam z torby jakiś ołówek i zapisałam myśli na ostatniej stronie książki.

Dzień za ladą minął mi strasznie szybko, może dlatego, że był to mój pierwszy dzień i nie było za dużego ruchu w sklepie. Pożegnałam się z panią Dianą, jak się później dowiedziałam i ruszyłam w kierunku samochodu. 

Auto miało już swoje lata, dlatego miałam problem z zapaleniem, na szczęście po kilku chwilach załapał i mogłam w spokoju wrócić do domu. 

Zmęczona pierwszym dniem w pracy zdjęłam buty i do razu ruszyłam do swojego pokoju, jednak mama zdołała mnie złapać zanim weszłam na schody. 

- Gdzie byłaś cały dzień?
- Mam pracę. A teraz proszę, daj mi odpocząć. Jutro muszę wcześniej wstać. – Ziewnęłam, więc kobieta dłużej mnie nie męczyła i powiedziała, że wypyta mnie o każdy szczegół jutro przy śniadaniu. 

Wiedziałam, że była szczęśliwa, więc i ja się uśmiechnęłam wchodząc po schodach. Opadłam na łóżko i od razu zasnęłam. Nie wiedziałam, że siedzenie za ladą mogło być tak męczące. 

*********
Cześć! Nadal mam nadzieję, że znajdą się jakieś osoby zainteresowane tym opowiadaniem. Dlatego jeśli już czytacie to proszę, skomentujcie i powiedzcie mi co i jak. To dla mnie naprawdę ważne ;) 

4 komentarze:

  1. Super rozdział! Bardzo fajnie piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżu kolczasty, świetnie piszesz i naprawdę czuję się jakbym czytała normalną, ale mega docenioną książkę :D I jestem pewna, że kiedyś taką kupię :D Rozdział geniallny!

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest po prostu zaje... !!! Czekam na next'a ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to ff ♡ czy moge byc informowana? :) /@DarkQueen01 z tt

    OdpowiedzUsuń